#1 2013-11-11 00:03:32

 Lilibeth

Junior admin

45929572
Call me!
Skąd: Serce dżangli.
Zarejestrowany: 2013-10-29
Posty: 593
Punktów :   
Godność: Leonardo
Płeć: Samiec
Wiek: 19 lat
Miano: Zwiadowca I
Gatunek: Tygrys syberyjski, złoty.
Partner: Brak
Rodzina: Przybrana: Holly

Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Nadszedł czas, aby zorganizować pierwszy konkurs!
Z racji, iż forum przeszło duże zmiany w wyglądzie, postanowiliśmy to uczcić.
Tak więc nie przedłużając podstawowe informacje:

Data rozpoczęcia: 11.11.2013r
Data zakończenia: 18.11.2013r
Nagrody:

Miejsce 1: Ranga "Poeta", tytuł "Poeta" na CB, miesięczny kolor.
Miejsce 2: Tytuł "Pisarz", trzytygodniowy kolor.
Miejsce 3: Dwutygodniowy kolor.

Co należy zrobić?
Niżej piszecie opowiadanie w którym głównym bohaterem ma być wasza postać.
Przy ocenianiu zwracamy uwagę na: Długość tekstu, ortografię, interpunkcję, dialogi, opis uczuć, czynności postaci, oraz otoczenia, słownictwo i wyobraźnię.
Tak więc do roboty, liczę na to, iż zobaczę tutaj dużo tekstów :)



(c) Lilibeth

|L E O N A R D O|
>Mysterious spirit of HiddenLands<

|Poznasz mnie jako|

Dorosły, dumny, złoty tygrys syberyjski.
Leonardo zalicza się do kociej arystokracji. Jego usposobienie, wygląd, ton głosu, każdy ruch, a nawet samo imię wręcz promieniuje królewskim, wysokim urodzeniem. Ma się za władcę wszystkiego co żyje. Jedynie wobec szanowanych osób potrafi ukazać ciepło... cóż, ów szacunek zdobyć u niego ciężko, albowiem trzeba mu naprawdę zaimponować. Wobec obcych osób pokazuje jawnie swoją wyższość, zazwyczaj każdy jest dla niego marnym, nadwornym paziem. Chamski, wygadany, opryskliwy, lubi rozmawiać o cudzych wadach, gdyż dobrze wie, że omawianą osobę to boli. Wobec przyjaciół troskliwy, opiekuńczy i zawsze kulturalny.

Cechą charakterystyczną wyglądu są zawsze ponure, smętne, o zimnym wyrazie zielone oczy.

Szanuje: Holly {Wood}, Triss {Triss}, ...
Potępia: Seren {Seren}, Diacy {Devon}...
Podwładni: Raynar {Apir}, Sintel {Azusa}, Shinobu {Waterw.}, Usui {Usui}, ...

+++
Statystyki:
S:Siła - 6
Z:Zręczność - 3
Sz:Szybkość - 3
W:Wytrzymałość - 6
+++

Przedmioty posiadane:
{1} Granat

+++

Offline

 

#2 2013-11-11 20:59:19

 Ruby

Psowaty

Zarejestrowany: 2013-11-11
Posty: 16
Punktów :   
Godność: Ruby
Płeć: Wadera
Wiek: 20 lat
Miano: Szpieg I
Ciąża: Nie
Gatunek: Wilk leśny
Partner: Brak
Rodzina: Wataha ?

Re: Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Obudziła się nad ranem. Wstała, rozejrzała się po jaskini, wszystkie wilki leżały martwe na porośniętym mchem, skalnym podłożu. Spojrzała na swoją    łapę. Była zakrwawiona i poprzecinana, jakby ktoś bez serca pociachał ją nożem. Wadera poczuła też silny ból na swym boku. Był zakrwawiony. Po raz kolejny rozejrzała się po jaskini. W kątach leżały kupki kociej sierści. To miejsce wyglądało jakby po apokalipsie. Ruby nie chciała zostać tam dużej, więc wyszła z jaskini i poszła w nieznanym jej kierunku.
     Przechodziła obok niewielkiego stada łosi, które najwyraźniej jej nie zauważyły, gdyż były zajęte szukaniem najsmaczniejszej trawy. Z drzew było słychać śpiew ptaków. Wilczycy bardzo spodobały się te dźwięki, lecz obolała szła dalej w poszukiwaniu schronienia. Wiedziała, że koty nie dadzą jej spokoju.Około godzinki później zatrzymała się przed napotkanym jeziorem i ugasiła pragnienie. Chwilkę obserwowała wyskakujące z wody rybki i poszła dalej. Po drodze natchnęła się na rozległą rzekę. Było widać, że jej prąd jest za silny, by taki osłabły wilk jak ona przepłynął na drugą stronę. Zmieniła kierunek podróży. Kilka godzin później, gdy nadszedł wieczór, znalazła idealną jaskinię. Miała nadzieje, że spotka jakiegoś wilka. Niestety w środku nie było nikogo.Ruby weszła do środka, położyła się na wielkim kamieniu i zasnęła. Następnego ranka obudził ją głód. Wyszła przed jaskinię. Położyła się w wysokiej trawie i obserwowała okolicę, w nadziei, iż pojawi się jakaś zwierzyna. Wilczyca miała szczęście, kilka metrów od niej przypałętał się zając. Wilczyca bez chwili zastanowienia rzuciła się na zwierze i szybko je uśmierciła. Zaciągnęła ofiarę do groty i pożywiła się. Po chwili do jaskini weszła nieznajoma, biszkobtowo umaszczona wadera. Spojrzała na posilającą się wilczycę i nieśmiało wymruczała :
-Cześć...Nie widziałam Cię tu wcześniej..
Na co Ruby odpowiedziała :
-Witaj. Nic dziwnego, że nie spotkałaś mnie wcześniej. Wczoraj wieczorem tu przybyłam, moja wataha nie przeżyła ataku kotów. A tak w ogóle, jak masz na imię ? Mnie zwali Ruby....
-Ruby..Piękne imię. Moje brzmi Koira. Słuchaj, sama nie przetrwasz, może zechcesz dołączyć do mojego stada ? 
Ruby wiedziała, że Koira ma rację, więc zgodziła się dołączyć do jej watahy.
-Dobrze, dołączę. Poznamy się lepiej.
Wilczyce wyszły przed jaskinię, gdzie Ruby powitała reszta wilków. Na jej pysku zawitał lekki uśmiech. Biszkoptowa wadera zapoznała ją z wszystkimi. Nagle niebo rozbłysło. Zbliżała się ulewa. Cała wataha schowała się do jaskini.
-Ech..Trochę tu sobie poczekamy. - Odpowiedział Bruno. (Jeden z basiorów. Czarnego umaszczenia.)
Cały dzień lał deszcz. Dopiero następnego ranka niebo było czyste. Ktoś już pożarł resztki zająca, więc całe stado wyruszyło na polowanie. Jeden z basiorów, Dingo, wywęszył stado karibu. Koira upatrzyła starego samca, po czym dała znak reszcie. Ruby i Dingo odpędzili starego karibu od reszty jego stada. Bruno pogonił go w stronę Koiri, która skoczyła na kark zwierzyny. Venecia (Pewna wadera) odcięła drogę ucieczki ofierze. Koira zacisnęła kły w karibu powalając go tym na ziemie. Ruby podbiegła do nich, i rzuciła się staremu samcowi do gardła. Wbiła kły w jego tchawicę. Trzymała bardzo mocno. Gdy zwierze przestało oddychać, odruchowo zawyła. Reszta wilków zaczęła wyć z nią.
     Do ich ''pieśni'' doszło ćwierkanie ptaków i rechotanie żab. Wadera poczuła się dumna, jakby było to jej stare stado.
Wilki posiliły się, a dalej jakoś się żyło. To był właśnie przykład zakończenia ''i żyli długo i szczęśliwie.'' Chociaż tak naprawdę nikt nie wie, czy długo.

THE END

Ostatnio edytowany przez Ruby (2013-11-12 18:37:13)


[img]http://data1.whicdn.com/images/34850942/tumblr_m8nti1k1Ex1rp2zn0o1_500_large.gif[/img]


l R U B Y l

Offline

 

#3 2013-11-12 17:52:01

Accalia

Psowaty

Zarejestrowany: 2013-11-10
Posty: 34
Punktów :   
Godność: Accalia
Płeć: Wadera
Wiek: Nie
Miano: Wojownik I
Ciąża: Wilków

Re: Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Pewnego razu, gdy Accalia spacerowała sobie po lesie, spotkała Alfę. A był to zwyczajny, słoneczny dzień, jak to zwykle jest w lecie. Zwierzęta budziły się ze snu, było bowiem bardzo wcześnie rano. Wadera poszukiwała pożywienia.

    - Witaj, Accalio - zaczął samiec Alfa.
    - Witam - odpowiedziała z pełnym szacunkiem. A jednak spotkanie lidera jest niezwykłym przeżyciem, nieczęsto bowiem go widziała, miał bardzo zapracowaną głowę. Długą chwilę milczeli, gdy przywódca odezwał się.
    - Słyszałaś?
    - O czym?

Samiec Alfa milczał, nie dając oznak życia.

    - O czym? - powtórzyła, lekko niecierpliwiona, pytanie.
    - O tym, że zaatakowała nasze stado banda wielkich tygrysów. Nie sposób ich pokonać, wciąż osobniki naszego stada giną. Czy dałabyś radę ich pokonać? Przecież wiem, że jesteś doskonałą wojowniczką!

Zapadła cisza. Jedynie gdzieś z oddali słychać było ćwierkot ptaków i szum wody. Atmosfera była nieco spięta. Wadera nie wiedziała, co o tym myśleć. Z jednej strony powinna się cieszyć, że spotkał ją taki zaszczyt, a z drugiej strony powinna płakać, bo zapewne niedługo będzie jej śmierć, a jest przecież taka młoda! Zacisnęła lekko zęby.

    - Ale jak ma pokonać mała wilczyca ogromne stado wielkich tygrysów, które jednym ciosem mnie uśmiercą? Nie uważasz, że to przesada? Potrzebuję pomocy przywódcy albo kogoś innego, ale sama nie dam rady! - odparła, marszcząc brwi.
    - Ja już nie wiem, jak masz pokonać, lecz jesteś bardzo doświadczona. - rzekł głębokim głosem, przymykając swoje niebieskie ślepia. Accalia wolała już nie dyskutować. Wie, że jakoś da radę. Sama. Chociaż pewności nigdy nie ma. Zawsze może umrzeć, ale przynajmniej dla stada. Zawsze trzeba się poświęcić. Z emocji padła na ziemię, z łapami rozjeżdżanymi na boki. Obserwowała stado jeleni, nie myśląc o niczym. Alfa położył się obok niej.
    - To jak? Zrobisz to dla mnie i dla całej watahy? - zapytał z uśmiechem.
    - No... zrobię - odpowiedziała.

***



Po szokującej rozmowie z legendarnym samcem Alfa, Accalia udała się nad rzekę. Z nerwów musiała się odprężyć, a nic tak bardzo nie relaksowało, jak łyk świeżej wody i wsłuchiwanie się w dźwięki natury. Pozwalało jej to zapomnieć o tej rozmowie, co wprawiało ją w dobry nastrój. Doskonale wiedziała, że musi myśleć i to bardzo dużo, lecz chwila relaksu nikomu nie zaszkodzi, prawda? Podeszła do rzeki, pochyliła się lekko i wzięła łyk chłodnej wody. Albo nie, jeszcze jeden!
Gdy tylko zaspokoiła swoje pragnienie, przysiadła. Z drugiej strony napotkała sarnę z młodym. Uznała, że to znakomita okazja, by coś zjeść. Przecież aby sprawnie myśleć, to trzeba coś zjeść, a wadera od rana nic nie jadła. Tak więc rozejrzała się dookoła, czy przypadkiem nikt nie wybrał sobie tego celu i czy nie ma łatwiejszej zdobyczy. W końcu uznała, że można rozpocząć polowanie. Jedyną przeszkodą była rzeka, która dzieliła ją z ofiarą. Gdyby przepłynęła, sarny domyśliłyby się, co jest grane i by zdążyły uciec. Mogłaby jednak przejść płytszą stroną, była ona kilka metrów dalej. Accalia postanowiła tak zrobić. Jeżeli się uda to świetnie, natomiast jeżeli nie to trudno. Będzie głodna. Tak więc powoli doszła do płycizny i szybko przedostała się na drugą stronę. Wszystko zdawało się przebiegać zgodnie z planem, wadera miała same korzyści, wystarczyło tylko podejść kilka metrów i rzucić się na zwierzynę, ale coś musiało jej to popsuć. Zaczął wiać gwałtowny wiatr z południa, związku z czym sarny wyczuły obecność wilka i zaczęły uciekać. Accalia szybko za nimi biegła. Należała do długodystansowców, dlatego mogła bardzo długo gonić ofiarę, która kierowała się w stronę lasu. Nagle mała sarna potknęła się o korzeń. To była korzyść dla wadery. Rzuciła się na młode i przebiła jej delikatną tętnice. Już nie żyło. Zabrała więc zdobycz do swojego legowiska, musiała to zrobić szybko, ponieważ w świecie czai się wiele drapieżców, którzy też są głodni.

***



W legowisku, pełnym starych kości i zepsutych resztek, wadera zjadła swój posiłek. Nie był on zbyt duży, ale, jak powiadają, "lepszy rydz niż nic". Odpoczęła jeszcze trochę po jedzeniu, gdy wstała i ponownie udała się nad rzekę. Wypiła kolejne łyki chłodnej wody. Rozejrzała się po otoczeniu, czy nikt przypadkiem jej nie śledzi. Postanowiła pójść do kryjówki Alfy, gdzie wyciągnie więcej informacji na ten temat. Musiała więc przejść cały las, a potem godzinami maszerować po pustej przestrzeni, co ją dołowało. Nic, tylko pustka, jakby cały czas się stało w miejscu. Poza tym zaczęło trochę padać, chociaż rano nie wyglądało na to, by miał padać deszcz. Pogoda potrafi mocno zdziwić.
Omijając i przechodząc przez liczne tereny, Accalia znalazła się wreszcie na miejscu. Tam, gdzie woda była idealnie czysta, tam gdzie ptaki pięknie śpiewały na złocistych drzewach. Na całym terenie rozciągała się mięciutka i bardzo zadbana trawa. A w samym sercu tego niezwykłego miejsca, znajdowała się ogromna jaskinia, bez wątpienia samca Alfy. Zastała go śpiącego. Biedaczek... - pomyślała - tyle przeszedł, należy mu się odpoczynek, chyba dam mu spokój - pomyślała, lecz nie zamierzała tak szybko odchodzić. Zmęczona rozłożyła się w trawie. Leżała na plecach, przednie łapy były zamieszczone w powietrzu, lekko zgięte, a oczy zamknięte.
W tej pozie znalazł ją samiec Alfa. Niedawno się obudził, zawsze spał lekkim snem.

    - Co tutaj robisz? - zapytał gwałtownie, bardzo zaskoczony. Śnieżnobiała wilczyca zebrała się na równe nogi.
    - Przepraszam, czekałam na ciebie, bo chciałam... - ucięła, spoglądając niepewnie na Infernum, tak bowiem nazywał się samiec Alfa.
    - Ja chciałam się tylko dowiedzieć o tych tygrysach - dokończyła, czując ulgę, nie pokazywała jednak to po sobie.
    - Jak chcesz, mogę ci o nich opowiedzieć - rzekł, podnosząc przy tym brew.
    - Bardzo chętnie wysłucham! - zawołała gwałtownie. Infernum przysiadł.
    - Ponad 10 lat temu, nastała bardzo surowa zima, może i nawet najsurowsza, jaka kiedykolwiek była. Podczas niej narodziły się 5 małych, białych tygrysów. Wszystkie były takie same. Rosły szybko, czyniąc wszędzie grozę i rozsiewając strach. Gdy dorośli, razem chcieli zawładnąć całą krainą. Dlatego też zbierali i nadal zbierają niewolników, ci jednak, którzy są im nieposłuszni - umierają. Tygrysy te nie znają litości i nigdy niczego się nie boją. Nieustraszona, liczna, składająca się z ogromnych osobników tygrysów banda. Teraz na pewno umiera setki stworzeń, nie ma na co czekać. Musisz pokonać. Tygrysy chowają się w lodowatej jaskini na południe. Podążaj za zimnem, a ich znajdziesz.

    ***



    Accalia wyruszyła w długą podróż na południe, tam gdzie zimno i strasznie. Nie opracowała jednak taktyki i nie ma pojęcia, jak takie wielkie stworzenia pokona samodzielnie. Nie zdążyła dokładnie obmyślić planu, gdy usłyszała ryk tygrysa. Odwróciła się w stronę dźwięku. Tak, był tam. Wielki. Biały. Tygrys.

      - Witam przybysza! - zawołał z szyderczym uśmiechem, powoli zbliżając się do Accali, która nic nie odpowiedziała. Klapnęła szczękami w jego stronę, dając znak, że jest gotowa do walki. Potwór, bo tak można go nazwać, rzucił się w jej stronę. Ona natomiast odsunęła się w bok, związku z czym tygrys walnął się w jedno z niewielu drzew.
      - Auć! - rozległ się bardzo głośny ryk - ty kundlu głupi, ja zaraz ci pokażę! - wrzasnął i ponownie ruszył w jej stronę. Tym razem wadera schyliła się, a tygrys przeleciał nad nią. Roześmiała się. Rozgniewany tygrys ponownie ruszył do ataku, a Accalia wbiła mu swoje pazury w oko. Rozległ się głośny pisk, a po chwili po tygrysie została przebita gałka oczna pozostawiona na śniegu i... trochę krwi. Podekscytowana wygraną walką z ogromnym tygrysem ruszyła dalej, pewna siebie!

    ***



    Doszła tam, gdzie miała dojść, czyli do lodowej jaskini, do której prowadziły ślady wielkich, kocich łap na puszystym śniegu. Było zimno, ale wilczyca nie zwracała na to zbytnio uwagi. Teraz trzeba będzie zabić wszystkie tygrysy. Z jaskini słychać było szepty. Weszła do środka i zobaczyła...
    Ciarki przeszły jej po plecach, a serce zaczęło wolniej bić. Wadera wiedziała doskonale, że się boi. Zacisnęła zęby i zaatakowała. Podeszła do jednego z tygrysów i rzuciła mu się na grzbiet. Pozostali oczywiście chcieli mu pomóc, ale każdy cios kierowany ku Accali dostawał tygrys.

      - To ten kundel! - wrzasnął bezoki tygrys - to ten kundel! Brać go!

    Wilczyca zeskoczyła ze grzbietu tygrysa i podbiegła do bezokiego. Bezoki tygrys miał dziurę na miejscu prawego oka. I właśnie w tym miejscu wadera zahaczyła pazurem i oderwała część jego skóry. Tygrys zemdlał z bólu, więc mogła zająć się resztą. Drugiego walnęła po pysku i rzuciła się na niego. Trzeci chciał ją ściągnąć ze grzbietu brata, ale wadera ześlizgnęła się i tygrys wylądował na jego grzbiecie. Jakimś cudem wszystkich powaliła i mogła przystąpić do uduszenia bezokiego. Podczas tej czynności zauważyła, że jeden z tygrysów staje i ucieka. Nie zdążyła go jednak dogonić. Dopiero po uduszeniu mogła wrócić do rodzinnych stron.

    ***



    Powróciwszy do samca Alfy, przyniosła mu pozytywną wiadomość. Ucieszył się i postanowił awansować ją na samicę Alfa, tym samym on odszedł.

      - Jakim cudem pokonałaś te tygrysy? - zapytał pełen podziwu.
      - Wystarczyło trochę dobrej taktyki - roześmiała się.

    Wszystkie bajki kończą się tak, że księżniczka znalazła swojego księcia, ożenili się i żyli długo i szczęśliwie. NIE.
    Accala doczekała się potomstwa z niejakim Muerte. Miała w miocie 2 wadery i 1 basiora. Kilka miesięcy później, gdy z pełnym żołądkiem wracała do legowiska, ujrzała wstrząsający obraz. Młode. Martwe. Krew. Płakała. Nie mogła tego znieść. Leżała i długo ich nie opuszczała, gdy wyszła z jaskini i to był jej koniec. Biały tygrys się na nią rzucił i zabił. Wiadomo było, że zabicie młodych było jego sprawką. Wieść rozbiegła się bo stadzie bardzo szybko. Accalia była wspaniałą przywódczynią. Nie dawno od jej śmierci, tygrys powrócił i zamordował wszystkich mieszkańców krainy. I taki był jej koniec.

    KONIEC


Z piekieł urodzona,
z krwi stworzona...


[img]http://images.tinypic.pl/i/00468/1rslxjtgqrle.png[/img]

IMIĘ: Z krwi ulepione, zbitek liter > Accalia
WIEK: Dam się o wiek nie pyta! > 21 lat
PŁEĆ: A na jaką ci wygląda? > Wadera

Z N A J O M I: Tylko widziani kilka razy, nic więcej! {Sinister (Adhabu), Triss}
P R Z Y J A C I E L E: Ta sztuka niewielu się udała. {...}
W R O G O W I E: Tych, których tępić będę zawsze i wszędzie {Rosemary (Lilibeth), Holly (Wood), Lilianna}

WYGLĄD: Srebrzysta sierść, czarne ślepia, białe, ostre kły oraz szeroko ustawione, niewielkie uszy.
CHARAKTER: Zła na litość nie licz.
KARIERA: Wojownik -->

[img]http://25.media.tumblr.com/01a749d0396fef048bf8307d944cc1c1/tumblr_mv4b34EwdI1rij5qio1_500.gif[/img]

Offline

 

#4 2013-11-13 14:42:12

 Lilianna

Pisarz

Zarejestrowany: 2013-11-01
Posty: 172
Punktów :   
Godność: Shelby
Płeć: Wadera
Wiek: 19 lat
Miano: Samica alfa
Ciąża: Nie
Gatunek: Polarny
Partner: Nie
Rodzina: Nie

Re: Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Pewnego dnia, gdy słońce zaczęło dopiero wschodzić. Lilianna rozpoczęła swój dzień tak samo jak zawsze. Najpierw przeciągnęła się, rozprostowała tylne łapy, i leniwie podeszła do pobliskiego źródełka. Myślała o swym małym stadzie liczący cztery koty. Spali gdzieś indziej, bo tylko ona została na niedużej polance oświetlonej nikłymi promieniami słońca. W oddali usłyszała głośne chrapanie więc udała się w tamtą stronę przechodząc przez wysokie krzaki. Uśmiechnęła się gdy zobaczyła że jej przyjaciele są cali i zdrowi. Nagle poczuła niepokój coś jej się nie zgadzało, zauważyła że nie ma jej siostry. Przewróciła oczami i zaczęła się rozglądać za młodszą siostrą. Co ona znowu wymyśliła -pomyślała- i udała się za nikłą wonią tygrysicy. Starała się nie zgubić zapachu siostry ale to nie było łatwe. Raz za razem gubiła jej woń by po chwili skupienia znowu go odnaleźć, i tak w kółko. W końcu po około godzinnej wędrówce dostrzegła ciemną plamkę pomarańczowego futra i szybko podbiegła w tamtą stronę.
  Kiedy Arvena- tak miała na imię jej siostra- usłyszała ruch odwróciła się przodem do Lilianny.
- Dlaczego oddalasz się od stada? -Lilianna warknęła i spojrzała na nią wyraźnie zła.
Arvena wyglądała na zaskoczoną, ale szybko się zreflektowała.
- Mogę robić co chcę, nie masz prawa mi rozkazywać.- Usłyszała w odpowiedzi.
Lilianna zirytowała się.
- Jestem za Ciebie odpowiedzialna, więc tak mam prawo mówić Ci co możesz, a czego nie możesz robić. -Usiadła na trawie i spojrzała trzynastoletniej tygrysicy w oczy, tak podobnych do koloru jej własnych. Nie miała jednak ochoty na sprzeczki więc zanim Arvena zdążyła coś powiedzieć ubiegła ją.
- Chodź odprowadzę Cię do Shelby i Becka, a później muszę iść na zwiady.- Wstała i nie czekając na odpowiedz ruszyła w stronę powrotną.
Arvena dogoniła ją, i szły obok siebie w milczeniu nie odezwawszy się do siebie słowem.
  Gdy docierały powoli na miejsce legowiska, słychać było śmiechy pozostałych dwóch kotów. Lilianna pierwsza wyszła z zarośli. Była trochę zła na koty że nawet nie zwrócili na nie uwagi. Co jeśli to nie byłybyśmy my a wrogowie?- pomyślała.
- No witam, w końcu się państwo obudzili.- Uśmiechnęła się słabo do kotów.
- A co tu tak wesoło?- Zapytała i zaczęła spoglądać to na Shelby to na Becka.
Arvena w tym czasie obrażona na Liliannę weszła na drzewo, i wykręciła się do nich tyłem. Patrząc na poczynania siostry, Lilianna westchnęła i skierowała spojrzenie na Shelby, która nie miała już tak wesołej miny jak chwilę temu. Wymieniła z Beckiem zdziwione spojrzenia.
- Co ty jej znowu nagadałaś?- Beck zwrócił się do mnie szeptem.
- Nic nie zrobiłam, szukałam jej około godziny, po tym jak zauważyłam że zniknęła. -Postawa przyjaciół rozdrażniła ją, ale ich zachowanie również ją zabolało. Przecież wszystko co robiła, robiła dla niej. Kochała młodszą siostrę, i zdawała sobie sprawę że jest dla Arveny surowa. Nie chciała przecież żeby stała jej się krzywda, sama w lesie była łatwym łupem dla większego kota lub wilka, nie przeżyła by gdyby coś jej się stało. Po tym jak straciły rodziców zostały same i jakoś sobie radziły, dopóki nie dołączyły do Shelby i Becka. Wszystko było w porządku, świetnie się dogadywali, ale pewnego dnia zachowanie młodej tygrysicy zaczęło się zmieniać. Buntowała się, a jej przyjaciele stawali zawsze po stronie jej siostry.
- Nie ważne, muszę iść na zwiady, a wy lepiej wybierzcie się na polowanie.- Spojrzała smutno w stronę Arveny.
- I przypilnujcie mi siostry.- Powiedziała do nich już szeptem i posłała kotom ostatnie spojrzenie, po czym zniknęła za pobliskimi roślinami.
  Westchnęła cicho oddalając się coraz bardziej od bezpiecznej kryjówki. Pomyślała o Shelby i Becku. Ich przeszłość się było zagadką, nie chcieli również mówić o swoim pochodzeniu. Uszanowała ich prośbę i nie pytała ich o to więcej. Shelby była panterą mglistą. Mimo swojej tajemniczości, bardzo się polubiły. Pantera była pomysłowa i kreatywna. Beck był za to jaguarem, i górował trochę nad Shelby. Jeśli chodzi o jego charakter był hałaśliwy i gadatliwy. Kiedy o nich pomyślała coś ścisnęło ją za serce. Gdy zbliżała się do bardziej niebezpiecznych terenów, gdzie chadzali ich wrogowie zwiększyła swą ostrożność. Rodzice zostali zabici przez grupę właśnie tych agresywnych wilków, a jej i Arvenie udało się uciec. Nie miała wcześniej do czynienia z walką. Żal po tym wydarzeniu został nadal, nie pokazywała jednak nikomu jak bardzo czuła się winna. Szła tuż przy krawędzi terenów wilków, doskonale maskując się za roślinnością. Zaniepokoiło ją że nie ma tam nikogo, nie słyszała żadnego hałasu, zupełnie nic. Zaintrygowana zaczęła szybko przedzierać się przez gąszcz w stronę powrotną biegnąc bardzo szybko do swojego stada. Wbiegła na ich  teren tymczasowego legowiska, nikogo nie było. Pierwsze co przyszło jej na myśl to to że jeszcze nie wrócili z polowania, lekko zdyszana usiadła na jakiejś roślinie. Szybko jednak poderwała się do pozycji stojącej. A co jeśli tamte koty również poszły zapolować. Spanikowana ruszyła za zapachem pozostawionym przez trzy koty.
  Dotarła na piękną polanę, pierwsze na co zwróciła uwagę była jej siostra oglądająca polowanie pantery i jaguara. Podeszła do tygrysicy, rozglądając się uważnie dookoła za wilkami. Siostra spojrzała na nią, znudzonym wzrokiem i odwróciła się z powrotem oglądając poczynania przyjaciół z grymasem na pyszczku.
Po tym jak panterze i jaguarowi udało się upolować okapi dwie tygrysice podeszły do nich i zaczęły się posilać. Po tym jak wszyscy się najedli zostało jeszcze dużo mięsa, które mogło przyciągnąć inne drapieżniki. Kiedy chwilę odpoczęła opowiedziała im że wilki zmieniły miejsce swego pobytu. Gdy zamilkła w oddali zauważyła jaskinię.
- Może na razie schrońmy się w tamtej jaskini?- Skinęła łbem w stronę ciemnego wejścia do groty.
Oba koty obejrzały się za siebie i zgodnie pokręcił głowami.
- Jasne, zresztą chyba w końcu zapowiada się na burzę.- odpowiedziała Shelby spoglądając w górę.
Wspólnymi siłami zaciągnęli martwe zwierze to jaskini. Wewnątrz pieczary było ciemno i wilgotno, ale do tego można było się przyzwyczaić.W oddali było słychać kapanie wody, co przyjęli z ulgą. Deszcz zmyje ich zapach, przez co byli bezpieczni. Przynajmniej przez jakiś czas...

KONIEC

Ostatnio edytowany przez Lilianna (2013-11-13 14:47:26)


[img]http://imageshack.us/a/img543/8167/d5p9.jpg[/img]


Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń,
jest tylko zupełnie inne. ~William Szekspir

Statystyki:
S:Siła - 4
Z:Zręczność - 2
Sz:Szybkość - 3
W:Wytrzymałość - 4

Offline

 

#5 2013-11-13 19:14:57

 Myron

Psowaty

41235498
Skąd: Cambridge
Zarejestrowany: 2013-11-08
Posty: 22
Punktów :   
Godność: Myron
Płeć: Samiec
Wiek: 16 lat.
Miano: Zwiadowca I
Ciąża: -
WWW

Re: Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Tekst konkursowy nie jest miejscem na wtrącenia. Jeżeli masz ochotę coś zaznaczyć zapraszamy na PM, bądź CB. ~ Łukasz.

Księżyc otulał srebrną łuną polanę, która poprzez rosę na źdźbłach trawy zdawała się lśnić.
Z lasu na skraj polany wyszła biała wilczyca. Futro na karku było już puszyste, przygotowujące na zimę.
Pochyliła łeb i zaczęła sondować otoczenie niebieskimi oczyma.
Położyła uszy, a po chwili zastrzygła nimi.
Zupełna cisza.
Pisnęła lekko i koło jej przednich łap pojawiły się dwa szczenięta.
Jeden szaro-biały, a drugi szary.
Biało-szary miał widocznie nadgryzione ucho, ale dziarsko ścigał brata.
Wilczyca szczeknęła i zamachała ogonem w ganiącym geście. Szczeniaki widocznie urażone wróciły do wadery.
Przeszła przez polanę i zatrzymała się gwałtownie.
Szczeniak, który szedł za nią, wpadł na jej naprężoną tylną łapę i przewrócił się na zad.
Spojrzał na matkę z otwartym pyszczkiem. Drugi szczeniak wykorzystał chwilę nie uwagi i przewrócił brata, po czym odskoczył na bezpieczną odległość.
Ochotę na zemstę powstrzymał pewien zapach.
Nadchodził ze wschodu. Wadera zdziwiła się. W tej porze wiatr powinien wiać od północy.
Gdyby Refs była sama, zaryzykowałaby i szła dalej.
Miała ze sobą jednak dwa rozbrykane szczeniaki i mimo ich figli, coś nie pozwalało jej ich zostawić.
Wilczyca nie rozumiała tego. Jej szczenięta nie były wyjątkowo urodziwe, ani silne.
Jako wilk nie znała takiego uczucia jak miłość.
Gdy nadchodziło niebezpieczeństwo serce zaczynało bić jej szybciej, a ona sama zaczynała panikować.
Czuła, że ma obowiązek chronić te maleństwa.
Złapała jednego za sierść na karku, a drugiego zaczęła popychać pyskiem, aby wrócili do lasu.
Podbiegła na jego krawędź, zostawiła szczeniaka z nadgryzionym uchem i wróciła po drugiego.
W tym momencie z lasu wyłoniła się brązowa kula futra.
Refs pochwyciła szczeniaka i wróciła do lasu.
Niedźwiedź stanął na dwie łapy i zaczął węszyć. Jego czarny nos zaczął się marszczyć i rozkurczać.
Opadł na cztery łapy i ruszył za wywęszonymi wilkami.
Wilczyca złapała za futro na karku oba szczenięta i zaczęła biec.
Serce łomotało jej w piersi, adrenalina wypełniła jej żyły. Szczenięta popiskiwały.
Nagle poczuła jak jej serce podchodzi ku górze, a łapy uderzają w próżnię.
Strach zmniejszył jej pole widzenia i.. spadała.
Potknęła się o coś i spadła z urwiska, które miało wysokość trzech wilków. <Ok. 7 metrów.>
Upadła, jej wzrok zaszył się mgłą. Ostatnie, co widziała to czarne łapy innego wilka.
Otworzyła pysk, żeby zacząć warczeć na obcego i go odgonić od szczeniąt i do jej uszu doszedł warkot.
Albo jej się tak zdawało?

Myron stał nad białą wilczycą. Właśnie uciekł ze swojej watahy, nie utrzymał bestii.
Łapy wadery drżały konwulsyjnie, a jej oczy zmieniły się w bielmo.
Jedno szczenię leżało na kamieniu, z jego małego łebka wypływała krew.
Czarny wilk przechylił łeb i zauważył drugie szczenię.
Popiskiwało żałośnie i kręciło się we wszystkie strony starając się wstać.
Jego ucho było nadgryzione, a łapa dziwnie zniekształcona- pewnie w wyniku upadku.
Myron podszedł do maleństwa.
Jego wewnętrzna bestia mówiła: "Zagryź go, zagryź go i miej własnego potomka, musisz przekazać geny!"
Dla Myron'a jednak ta bestyjka była małym krzyczącym i natrętnym owadem.
Pomógł małemu wstać. Szczenię zaczęło utykać wokół martwego ciała matki.
Czarny Wilk wziął piszczące szczenię w zęby i zaniósł je wąwozem z dala od MIEJSCA.
W swojej jamie wypuścił szczenię, które zasnęło.
Wylizał je z krwi rodziny i wtulił w swoje czarne futro na brzuchu.
Gdy Złote Oko <słońce> wyszło zza horyzontu liżąc korony sosen szczenię obudziło się.
Nie pamiętało białej wilczycy, ani brata.
Było to zbyt traumatyczne, aby trzymać to w małej wilczej główce.
Wyszedł przed jamę kulejąc i zaczął myśleć.
Czuł pustkę.
Zadrę w sercu, która go denerwowała. Chciał ją wyjąć, ale nie mógł.
Myron usiadł obok niego szurając o ziemię czarnym ogonem.
-Co się stało Przewrót temu?- spytało szczenię patrząc swoim nieświadomym wzrokiem w Myron'a.
Czarny wilk uniósł pysk i wziął głęboki wdech świeżego, leśnego powietrza.
-Gdy Wielki Wilk schował swoje Złote Oko i pokazał Srebrne, wybrałem się na spacer i znalazłem Ciebie.- powiedział prosto, nie chciał go męczyć.
Szczenię zaczęło myśleć, bardzo intensywnie jak na swoje wiosny.
-Ale... w moim sercu jest coś, co...
-W Twoim sercu- przerwał mu wilk.- jest wszystko, czego potrzebujesz. Wszystko, co sprawia, że jesteś sobą. Nie odrzucaj nic, bo wtedy staniesz się kłamcą.
Sójka usiadła na skraju kamienia przed jamą i spojrzała jednym okiem na szczenię, które od razu skoczyło na ptaka.
Myron złapał szczeniaka w locie i odstawił na ziemię.
-Twoja łapa jest zraniona, musisz uważać.- przestrzegł.
Czuł, że wiele go łączy z tym malcem.
On sam miał jakąś zadrę w sercu, której nie rozumiał.


Pozdrawiam. :)

Wykluczony z konkursu. W~


[img]http://i.imgur.com/1iLgEvw.gif[/img]

Offline

 

#6 2013-11-13 20:30:49

 Mallcoy

Pisarz

Zarejestrowany: 2013-10-31
Posty: 182
Punktów :   
Godność: Cedrik
Płeć: Basior
Wiek: 25 lat
Miano: Wojownik I
Ciąża: Nie dotyczy
Gatunek: Kanadyjski
Partner: Nie
Rodzina: Nie

Re: Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Obudziły go promienie słońca przebijające się przez korony drzew.
Przeciągnął się i ziewnął ciamkając. Nie znał tego miejsca, nawet nie pamiętał jak się tu znalazł, wokół tylko gęsty las i śpiew rozmaitych ptaków.
Dźwignął się na łapy tracąc przez chwilę równowagę.
Ruszył ścieżką, na której leżał... trudno mu było określić w którą stronę świata podąża, szybko się zorientował gdy dostrzegł mech porastający pień.
„Czyli podróżuję w stronę zachodnią... jak miło.” - pomyślał marszcząc pyszczek i opuszczając na oczy brwi. Łeb schylił poniżej barków truchtając ukosem. Taka postawa nie doprowadzi do bójki w razie spotkania niedźwiedzia, czy innego agresywnego stworzenia. Taką miał przynajmniej nadzieję. Doszedł do niewielkiej polany, na środku której spoczywał ucięty pień, a na nim pożywiał się ze smakiem szop. Podkradł się do niego, jednakże gdy chciał już skoczyć ten odwrócił się i „zaświergotał” mu prosto w pysk. Speszył się, przechylił łeb na bok, zmarszczył brwi i skrzywił pysk ukazując zęby. Zapewne jakby nie miał futra widoczne byłyby rumieńce.
- Nie uważasz, że to niekulturalne tak nachodzić znienacka kogoś kto je? Jestem wrażliwy na nagłe zmiany naświetlenia.
- Wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć, po prostu jestem nieco zagubiony, mógłbyś mi powiedzieć co to za miejsce?
- Jestem wrażliwy na punkcie strachu, więc uważaj na swoje ruchy. To jest las.
Cedrik położył uszy ku sobie i przewrócił oczami od których biło zażenowaniem.
- Tak, jestem ślepy i nie zauważyłem, że to las!
- Jestem uczulony na ironię, proszę przestań.
„Cóż za nerwus. Przewrażliwiony jest na swoim punkcie, a nie na strachu czy świetle.” Pomyślał patrząc się na niego z widoczną irytacją. Postawił łapę nieco z boku i wbił w swoją poduszkę kolec ostu, zaskomlał zaskoczony.
- Bądź ciszej, mam wrażliwe uszy.
- Zaraz moją wrażliwość zastąpi nienawiść.
- Proszę nie, jestem uczulony na zło. Nie lepiej czynić tylko dobro?
Wziął głęboki wdech, obrócił się na pięcie i odszedł w przeciwną stronę.
„Mogę stwierdzić, że wolę towarzystwo osób bardziej rozrywkowych i życzliwych.” Pomyślał wchodząc w głębię lasu.

~~~

Po dłuższej wędrówce, gdy szedł tak bez celu wyskoczył na niego brązowo-rudy lis. On sam nie miał nawet czasu na jakikolwiek ruch czy słowo, a ten już zaczął...
- Fifti Fifti przyjacielu to zasada życia. Nie daj się omamić rabusiom, jeżeli masz dostać mniej pójdź na fifti fifti.
- Zupełnie nie wiem o co Ci chodzi, a teraz zejdź mi z drogi.
- Niezależny się znalazł co? Wiesz w ogóle dokąd kroczysz?
- To już nie leży w Twoim interesie.
- Ależ leży, chcę pomóc wszystkim.
- W takim razie powiedz mi co to za las i gdzie leży.
- Aaaa mój drogi mamy deal. Informacja za coś.
Przewrócił oczami po czym poszedł przed siebie trącając chytre stworzenie.
- Zaraz zaraz! To proste... Ty jesteś wilkiem, więc łatwo Ci upolować jakieś większe stworzenie, informacja za sarnę, co Ty na to?
Cedrik puścił to mimo uszu. I ruszył truchtem dalej. Po kilku godzinnej podróży dotarł na stromy klif, który przecinała rzeka będąca oddalona od niego o minimum trzy kilometry. Wyglądała jak mała niebieska kreska. Przeszedł go dreszcz, który nastroszył sierść. Skrzywił się i ruszył brzegiem.
Kierował się tym razem na północ co róż niechętnie spoglądając w dół. Niekiedy słyszał cichy warkot i ryk odbijający się echem w ogromnej, pustej przestrzeni.
Gdy tylko zdołał się obrócić zaatakował go kuguar. Wilk nie miał czasu na odruch obronny, gdy ten przygwoździł go do ziemi i ugryzł w pierś. Zaskomlał z bólu, wierzgał tylnymi łapami rozdrapując skórę i powoli robią coraz głębsze rany na brzuchu. Puma to ignorowała, jednakże gdy jego pazur zagłębił się jeszcze bardziej syknęła i uderzyła go szponami w pysk rozdrapując policzek, a przy tym nos. Jęknął z bólu. Musiał szybko coś wymyślić. Sypnął jej piachem w oczy na chwilę dezorientując i powodując nieznaczne „problemy” ze wzrokiem. Wykorzystał moment i zawisł na jej uchu rozrywając je w mgnieniu oka. Przeciwnik szybko się zreflektował, odepchnął wilka po czym zaczął machać szponami w szale. Cedrik cofał się coraz bardziej, gdy doszedł do krawędzi.
„To koniec. Nie wygram tego.” Pomyślał smętnie, gdy puma wyskoczyła i zepchnęła go razem ze sobą w przepaść. Podczas lotu nadal walczyli i miotali się ułomnie.

~~~

Poczuł szarpanie i stłumione okrzyki, gdy wybudził się z głębokiego snu.
„Na szczęście to tylko sen, dzięki Bogu!” Pomyślał dysząc ciężko ze zmęczenia.
- Wszystko dobrze? - zapytała Cyrodill, która miała stopień obrońcy, natomiast on I. Podziwiał ją po stokroć, kiedyś chciał zostać taki sam. Po chwili jąkania się i zamyślenia odpowiedział.
- Yy-y tak! Jest już... dobrze, bardzo dobrze, najlepiej wręcz.
- Cieszę się.
Wyszedł zaraz za nią przed jaskinię, wziął głęboki oddech, a wiatr musnął go po pysku i wytargał futro... był rad, iż nic takiego nie stało się naprawdę. Czuł się nieco obco, nieswojo. Jednakże gdy alfa ogłosił wyprawę na wspólne polowanie podreptał w jego stronę kładąc uszy ku sobie i wesoło merdając puchatym ogonem.


[img]http://25.media.tumblr.com/tumblr_mb9zmvONVo1rvqt9bo1_500.gif[/img]
Statystyki:
S:Siła - 4
Z:Zręczność - 3
Sz:Szybkość - 3
W:Wytrzymałość - 4

Offline

 

#7 2013-11-14 20:28:02

 Seren

Poeta

Zarejestrowany: 2013-11-02
Posty: 114
Punktów :   
Godność: Seren
Płeć: Wadera
Wiek: 20 lat
Miano: Zwykły członek
Ciąża: Nie
Gatunek: Wilk polarny
Partner: Nie
Rodzina: Nie

Re: Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Seren leżała między drzewami, czekając na odpowiedź wilków. Oznajmiła przed chwilą wyciem swoją obecność, nie chcąc wyskakiwać do nich znienacka. Ostrożnie ułożyła łeb na łapach, starając się nie urazić oka, z którego coraz gęściej lała się krew. Chwila... Wilczyca ze zdziwieniem spojrzała na swoje łapy. Były niemal brązowe od zakrzepłej posoki. Na jedną ściekała jej własna krew z rany na pysku, druga była niemal zmiażdżona (To łapa Cedrika!)... Przerażona Seren próbowała wstać, ale nie była w stanie - mogła tylko wsłuchiwać się w szelest trawy, gnieconej łapami kocich oprawców, skradających się ku jaskini. Wiedziała, że powinna tam być, żeby nie dać im przewagi nad wilkami, że musi walczyć z gepardem, ale nie mogła! Była tu, sama, z rozoranym okiem i zmiażdżoną łapą, z ranami na plecach i boku.
To już się wydarzyło! , pomyślała, z trudem starając się opanować ogarniającą ją panikę. Zacisnęła oczy (z rany pociekła ropa, na pewno jest już zakażenie) i powtarzała jak mantrę: Tojużsięwydarzyło, toniemojawina, tojużsięwydarzyło..., ale wciąż słyszała w tle dźwięki walki - ryk kotów, wściekły warkot wilków... własny pisk i słowa, jakby mówił je ktoś inny.

SMAKUJE CI MOJA SIERŚĆ?!

Poczuła na nosie coś zimnego i mokrego. Odgłosy walki rozmyły się i zniknęły, Seren otworzyła więc oczy. Była znów na Północy, w swoich rodzinnych stronach. Co prawda nie znała okolic, w jakich się teraz znajdowała, ale zapachu Północy nie sposób było pomylić z żadnym innym. Wilczyca obróciła się, czując na sobie czyjś wzrok i zamarła, patrząc prosto w oczy Daenerys.
Była dokładnie taka, jaką zapamiętała ją Seren w ciągu krótkiego czasu ich znajomości: ogromna wadera, której nieskazitelnie białe, gęste futro falowało delikatnie na wietrze. Niebieskie oczy spoglądały na nią łagodnie i smutno. Seren chciała coś powiedzieć, nie, chciała krzyknąć i zawołać resztę watahy, ale głos uwiązł jej w gardle!
Mróz zamieniał wydychane przez nią powietrze w jasne kłęby pary, które zawisały na chwilę między wilczycami, by zaraz ulecieć w górę, unosząc słowa, których nie mogła wypowiedzieć Seren. Daenerys otworzyła pysk, z którego wydobyła się gęsta, biała mgła. Niebieskie oczy patrzyły łagodnie i smutno.
Później była już tylko mgła.

Wirowała i wirowała, a wokół niej była wszechobecna biel. Zaraz jednak pojawiły się pierwsze zarysy drzew, a Seren wypadła z mgły, jakby ta ją wypluła. Instynktownie próbowała przekręcić się w powietrzu, by upaść na zdrowy bok, jednak nie miała tyle czasu i grzmotnęła w pokrytą śniegiem ściółkę, lądując na grzbiecie. Upadek nie sprawił jej żadnego bólu - właściwie to nawet nie poczuła, że spadła. Miała raczej wrażenie, jakby sama była mgłą. Wstała i otrząsnęła się ze śniegu, uważnie oglądając każdy kawałek swojego ciała, jaki miała w zasięgu wzroku. Łapy - w porządku, obie całe, białe i... jakby nieco krótsze? Sierść na bokach była za to dłuższa i bardziej puszysta, zimowa. Same zaś boki prezentowały się świetnie, choć wydawało jej się, jakby schudła. Seren ruszyła przed siebie.
Doskonale wiedziała, gdzie idzie - była w "swojej" dolinie. Ześlizgnęła się po łagodnym zboczu i podeszła do zakola rwącej rzeki. Woda wciąż napływała do niecki, nie zdążyła więc zamarznąć, a Seren miała doskonałą okazję, żeby przyjrzeć się swojemu odbiciu.
Była młodszą wersją siebie - mimo to nie zmieniła się wiele od tamtego czasu, urosła i przytyła. Żółte oczy, których nie lubiła ze względu na małą użyteczność, kształtne uszy i średniej długości pysk, czarny nos... Wyglądała tak samo, odkąd pamiętała. Seren stanęła bokiem i wystawiła zwierzynę, zerkając ukosem na odbicie w wodzie. Biała sierść zlewała się ze śniegiem, który otulał dolinę. Końcówka uniesionego ogona drgała, muskana ledwo wyczuwalnym wietrzykiem. Seren zrobiła jeszcze kilka min do siebie i, mentalnie popukawszy się w czoło, poszła w kierunku swojej jaskini. Marzyła o jedzeniu, ale w pobliżu nie widziała żadnych zwierząt.
Zaalarmował ją krzyk - właściwie to wrzask, przeraźliwy, mrożący krew w żyłach wrzask kogoś, kto (musi umrzeć, ona musi umrzeć, już umarła) okropnie cierpiał. Seren poczuła, jak jeży jej się sierść na karku. Dźwięk dobiegał jednocześnie ze wszystkich stron, ale ona wiedziała, że jego źródło jest w jaskini, do której zmierzała. Nie mogąc zmusić się do biegu, podeszła ostrożnie do jamy. Krzyk nie urwał się, przeciwnie, wciąż się nasilał, choć wilczycy wydawało się, że to niemożliwe, że nie można tak krzyczeć...

Wiedźma już na nią czekała. Uśmiechnęła się zachęcająco, ale Seren przekonał dopiero zapach świeżego mięsa, które kobieta trzymała w ręce, wyciągniętej w jej kierunku.
- Proszę, jedz, skoro jesteś głodna - powiedziała łagodnie. Wilczyca nie ufała jej, ale zapach nasilał się, tak samo jak jej głód. Mięso było naprawdę świeże, czerwone i ociekające ciepłą krwią... Seren przemogła się i wyrwała kawałek z ręki wiedźmy. Jadła łapczywie, nie bacząc na kłębki sierści, jakie wciąż się na nim znajdowały. Dopiero kiedy przełknęła ostatni kęs i wykrztusiła jasny kłak, przypomniała sobie tamten krzyk, o którym NIE WOLNO jej było zapomnieć. Rozpaczliwie rozejrzała się po jaskini, jej wzrok, nieprzyzwyczajony jeszcze do ciemności, jaka panowała wewnątrz, wyłapał jasną plamę w kącie. Z sercem łomocącym w piersi jak szalone, Seren weszła głębiej.
- Nie mogłam jej uratować - powiedziała wiedźma. - Jeśli dusza opuści ciało... Jedz, skoro jesteś głodna. Jedz, jeśli to twoje życzenie.

Niebieskie oczy patrzyły łagodnie i smutno.

SMAKUJE CI MOJA SIERŚĆ?!

***

Seren obudziła się zalana potem i łzami. Leżała z nosem w sierści Daenerys, pamiętała, jak kładła się obok jej ciała, by pomyśleć... musiała zasnąć, ale święta wadero, co to był za sen!
Wilczyca czuła pod skórą nadchodzące kłopoty. Była alfą od niecałej godziny, ale wiedziała jedno: razem z Daen umarło jej zaufanie do tego miejsca.


***

Imię: Seren
Wiek: 20
Podgatunek: wilk polarny

Cechy: Ogromna, biała wilczyca, swoją postawą zdradzająca rangę. Z dumnie wypiętą piersią stoi na czele watahy, gotowa oddać za nią życie - niejednokrotnie walczyła w obronie swoich pobratymców, co zostawiło na niej ślad w postaci odrażającej, poszarpanej blizny, ciągnącej się od lewej brwi poprzez oko, aż do połowy policzka. W połowie oślepiona, nie robi z tego wielkiej sprawy - od zawsze miała słaby wzrok. Doskonały słuch i węch rekompensują jej utratę oka, a będąc zawsze czujną, łatwo wyczuwa intruza na swej ziemi. Inteligentna i impulsywna - bywa, że złośliwa. Bardzo uczuciowa, choć stara się tego po sobie nie pokazywać. Ciekawska i odważna, ale nieufna - polegała wyłącznie na swoich zmysłach, sile i instynkcie, choć tok wydarzeń nauczył ją ufać także zmysłom innych: w trakcie potyczki z jedną z wilczyc, nos Seren został zmiażdżony - czekając, aż jej węch powróci, nauczyła się obserwować swoich podopiecznych i niemal perfekcyjnie odczytywać ich reakcje. Do kotów nastawiona była początkowo wrogo, lecz coraz częściej zastanawia się nad podłożem wzajemnej nienawiści ich gatunków - dlatego stara się postępować neutralnie, by poznać swoich rzekomych przeciwników, atakując wyłącznie z konieczności.

Statystyki:
Siła - 4
Zręczność - 2
Szybkość - 3
Wytrzymałość - 4

***

[img]http://images4.wikia.nocookie.net/__cb20130113122361/creepypasta/images/b/bc/D1f06dd8b5b58b85001aed329cb4dd3a.gif[/img]

WHAT DOES THE WOLF SAY?

Offline

 

#8 2013-11-16 18:30:15

 Aivariel.

Psowaty

32431526
Call me!
Skąd: Podolsze <3
Zarejestrowany: 2013-11-13
Posty: 6
Punktów :   
Godność: Freja
Płeć: Wadera
Wiek: 15 lat
Miano: Wojownik I
Ciąża: Nie
WWW

Re: Konkurs 11.11.2013 - 18.11.2013

Była noc.
Piękna, zimowa noc.
Wiatr dął mocno.
O tej porze w Czarnym Lesie było przeraźliwie zimno.
Między drzewami były niewielkie odciski śladów.
Stawiały je małe łapki czarnego szczeniaka.
Freja chybotała się, idąc.
Przeżyła najstraszniejszą noc w swoim krótkim życiu.
A było tak...

~~~

Wieczorem wędrowała ogromna szara wilczyca ze szczenięciem.
Obie szły energicznie, szybko.
Kiedy mała się zmęczyła, matka łapała ją za kark i niosła przez pewien czas.
Uciekały.
Uciekały od tych potworów na dwóch łapach, które nie mają ogona, a włosy mają tylko na głowie.
Od ludzi.
Chcieli je oswoić.
NIGDY!
Reya co chwilę oglądała się za siebie, czy jej nie ścigają.
Wtedy usłyszała stukot końskich kopyt.
Byli coraz bliżej.
Zobaczyła niedaleko niewielką norę.
Podbiegła do niej jak najszybciej i obwąchała.
Pusta.
Wypuściła mają Freję z pyska i popchnęła nosem do środka.
Mała nie rozumiała.
Łapy wilczycy zaczęły drżeć.
- Wejdź... Kochanie, proszę... Schowaj się... - powiedziała pospiesznie.
Mała wreszcie zrozumiała.
Weszła do środka, ale kiedy matka odeszła nieco, wychyliła się.
Widziała konie z ludźmi na grzbietach.
Położyła po sobie uczy i warknęła cichutko.
Konie stanęły gwałtownie.
Ludzie zeskoczyli z nich.
Jeden z nich zarzucił linę na szyję jej matki.
Ta odskoczyła i ugryzła boleśnie go, a on wrzasnął z całej siły.
Inni podbiegli do niego i próbowali odciągnąć wilczycę.
Podszedł Grzechotnik.
Freja nie wiedziała, co ma wspólnego z tym gadem, ale czuła, że w pewnym sensie to wąż.
Grzechotnik wyciągnął nóż i zaszedł Reyę od tyłu.
Chwycił ją za sierść, spróbował odciągnąć.
Kiedy mu się nie udało, poderżnął jej gardło.
Krew tryskała na wszystkie strony.
Zabulgotała.
Reya warknęła i osunęła się na ziemię martwa.
Ludzi zaczęli głośno rozmawiać.
- Gdzie ten mały szczeniak!? - krzyknął jeden.
- Nie wiem! Czemu się na mnie wydzierasz? Na pewno ta szara wilczyca gdzieś go schowała. - odrzekł drugi.
Nagle jeden wrzasnął:
- OGIEŃ!
Wszyscy odwrócili się na północ.
Daleko, nad drzewami rozlegał się ogień.
Chłonął wszystko.
Zmierzał na północ.
- INDIANIE! CI CHOLERNI INDIANIE! TO ONI! ZABIJĘ WSZYSTKICH GOŁYMI RĘKAMI!!! - wydarł się Grzechotnik.
Wszyscy wsiedli na konie i ruszyli w tamtym kierunku.
Teraz liczyło się dla nich tylko uratowanie rzeczy.

Kiedy stukot ucichł, Freja wyszła na zewnątrz.
Podeszła do zwłok matki i polizała ją po pysku.
Przytuliła się do niej, popłynęła łezka.
Po chwili wzięła się w garść.
Ruszyła w kierunku przeciwnym niż ludzie, na południe.


[img]http://media.moddb.com/images/members/1/880/879667/2609.gif[/img]
"- Szukasz mego męża Naziima?
- Zajrzyj Jarlowi do rzyci, zwykle tam cię wpycha."
''Fuuu! Ugh, ale ci jedzie z buzi! Co Ty jadłeś?''
"Either you're naked, or I'm drunk. Possibly both"

Offline

 
Licznik odwiedzin
Reklamy:
www.wolv.aaf.pl BlackButler HogwartDream Kiku no hana AXIS MUNDI

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wiedzminonline.pun.pl www.adm2009.pun.pl www.nowe.pun.pl www.technologia.pun.pl www.polskasiatkowka.pun.pl