#1 2014-01-10 14:33:31

 Lilibeth

Junior admin

45929572
Call me!
Skąd: Serce dżangli.
Zarejestrowany: 2013-10-29
Posty: 593
Punktów :   
Godność: Leonardo
Płeć: Samiec
Wiek: 19 lat
Miano: Zwiadowca I
Gatunek: Tygrys syberyjski, złoty.
Partner: Brak
Rodzina: Przybrana: Holly

Kotowate: Leonardo

Lekcja samodzielna.
Statystyka:
Siła

Cytat:


Lilibeth napisał:

Długo wędrował, zanim dotarł na polanę. Pogoda znacznie bardziej różniła się od tej na wyspie, bowiem panowała tu sroga zima, śnieżyca była tak wielka, iż znacznie zmniejszała pole widzenia. Sam klimat również nie obiecywał raju. Drzewa ryczały przeraźliwie, gdy wiatr szarpał ich gałęzie, pełna tarcza księżyca była zasłaniana przez kolejne pędzące po czarnym niebie chmury; Przeszedł go dreszcz, niemniej jednak ruszył hardo przed siebie. Niskie pomruki bizonów prowadziły go do ich właścicieli.
Był wystarczająco blisko, aby wykonać szarżę, jednakże większe ambicje szarpały jego myśli, a on sam pod ich wpływem zaczął podkradać się bliżej. Upatrzył sobie silnego samca, który idealnie zaspokoi głód. Zaczął podkradać się bliżej poduszkami łap ku niebu, aby jeszcze bardziej zneutralizować hałas będący chrupaniem śniegu. Był za ofiarą, gdy nagle wiatr zmienił kierunek samiec ruszył przed siebie. Leon niewiele myśląc pognał za nim. Całe stado rozproszyło się po polanie, a upatrzony bizon szturmował w stronę rzeki, co nie satysfakcjonowało kota, gdyż bitwa w lodowatej wodzie byłaby koszmarem. Będąc wystarczająco blisko wyskoczył w powietrze, aby po chwili znaleźć się na grzbiecie samca. Szpony wbił w jego boki, tym samym tworząc duże szramy. Długie kły zatopił w karku chcąc sparaliżować zwierzę. Na nic. Bizon zaczął wierzgać zrzucając po chwili Leona. Oberwał kopa w bok, ryknął boleśnie, aby po chwili ponownie rzucić się na kopytnego. Z racji, iż te stworzenia mają słaby wzrok Leonardo mógł przemknąć niezauważony. Miałby większy problem, gdyby próbował zabawiać się w agenta za dnia. Zacisnął szczęki z całych sił na pysku bizona, aby odciąć dopływ tlenu. Łapy niesfornie powędrowały do oczy, a ich szpony wgłębiły się w gałki oczne jak w masło. Samiec, który doświadczył rażącego bólu zaczął wierzgać, a po uwolnieniu się z uścisku tygrysa ruszył w jego stronę, po czym wyrzucił w powietrze. Sam Leon zgrabnie spadł na cztery łapy, jednakże po rogu został ślad w postaci przebitej skóry na grzbiecie. Przeciągły, gardłowy syk rozniósł się echem po całej polanie. Pomruki innych bizonów symbolizowały zaniepokojenie – mogły ruszyć z pomocą dla przyjaciela w każdej chwili.
Ponownie ruszył za ofiarą. Zgrabnie unikał ciosów tylnej kończyny, której uderzenie mogło go zabić, jednakże on niezrażony tym faktem otworzył paszczę, aby po chwili zacisnąć ją na nodze zwierzęcia. Ruszył w stronę przeciwną od jej usadowienia. Gdy usłyszał zgrzyt dostrzegł, iż cała kończyna bizona wykręciła się nienaturalnie, a samo zwierzę upadło na ziemię rycząc przeraźliwie. Leon szybko doskoczył do szyi w której z łatwością zatopił długie kły.
Słysząc, iż reszta bizonów pędzi na pomoc swemu przyjacielowi zacisnął szczęki bardziej. Poczuł, jak kły stykają się przez mięso, więc zaczął ciągnąć kopytnego w swoją stronę tak, jakby chciał wyrwać jego tchawicę. Siłował się dosyć długo, zwłaszcza, iż ofiara wcale się nie poddawała. Zacisnął szczęki jeszcze bardziej, czuł, jak głowa mu pulsuje, jednakże ten dalej się trzymał o siłach. Wyciągnął łapę w stronę nozdrzy, wysunął pazury, po czym wbił je w śliski, mokry nos i pociągnął go do góry. „Bestia” Wydała z siebie ostatni odgłos, tym samym wypuszczając resztę powietrza. Poszło szybko, zwierzę przestało się ruszać, jednakże Leonardo nie zdążył złapać kawałka mięsa, a już musiał uciekać, gdyż rodzina zagryzionego niemalże stratowała go. Uciekł na pobliskie drzewo, wspiął się na nie zgrabnie, po czym ułożył na rozłożystym konarze. Wlepiał senny wzrok w zbiorowisko nad jego dziełem, jednakże mrok i niezwykła śnieżyca całkowicie zasłoniła tą scenerię. Zasnął.

***

Obudził się o brzasku. Chmury co prawda nie zniknęły z nieba, aczkolwiek śnieżyca ustała. Przeciągnął się leniwie, zeskoczył z drzewa i ślamazarnym truchtem ruszył do ofiary, którą upolował wczorajszej nocy. Bizony straciły nim zainteresowanie, więc on sam mógł zjeść w spokoju. Chwycił za rozerwane gardło, które wyglądało jak zniekształcona papka mięsna, po czym zaciągnął go do jaskini w zboczu krateru wulkanicznego.
Gdy był nad małym jeziorkiem rzucił zaśnieżone truchło na ziemie, podszedł do źródełka i napił się w oczekiwaniu na stopnienie puchu ze zwierzęcia. Gdy upragniona chwila nastała rzucił się bez opamiętania w stronę bizona, rozpruł brzuch, aby po chwili wsadzić w niego łeb i zacząć się posilać.

Link postu:
http://www.hiddenlands.pun.pl/viewtopic … 2635#p2635
Ilość słów: 652

Raport o sytości.
Data karmienia:
10.01.2014

Cytat:


Lilibeth napisał:

Gdy był nad małym jeziorkiem rzucił zaśnieżone truchło na ziemie, podszedł do źródełka i napił się w oczekiwaniu na stopnienie puchu ze zwierzęcia. Gdy upragniona chwila nastała rzucił się bez opamiętania w stronę bizona, rozpruł brzuch, aby po chwili wsadzić w niego łeb i zacząć się posilać.

Link do postu:
http://www.hiddenlands.pun.pl/viewtopic … 2635#p2635

Imię łowcy: x



(c) Lilibeth

|L E O N A R D O|
>Mysterious spirit of HiddenLands<

|Poznasz mnie jako|

Dorosły, dumny, złoty tygrys syberyjski.
Leonardo zalicza się do kociej arystokracji. Jego usposobienie, wygląd, ton głosu, każdy ruch, a nawet samo imię wręcz promieniuje królewskim, wysokim urodzeniem. Ma się za władcę wszystkiego co żyje. Jedynie wobec szanowanych osób potrafi ukazać ciepło... cóż, ów szacunek zdobyć u niego ciężko, albowiem trzeba mu naprawdę zaimponować. Wobec obcych osób pokazuje jawnie swoją wyższość, zazwyczaj każdy jest dla niego marnym, nadwornym paziem. Chamski, wygadany, opryskliwy, lubi rozmawiać o cudzych wadach, gdyż dobrze wie, że omawianą osobę to boli. Wobec przyjaciół troskliwy, opiekuńczy i zawsze kulturalny.

Cechą charakterystyczną wyglądu są zawsze ponure, smętne, o zimnym wyrazie zielone oczy.

Szanuje: Holly {Wood}, Triss {Triss}, ...
Potępia: Seren {Seren}, Diacy {Devon}...
Podwładni: Raynar {Apir}, Sintel {Azusa}, Shinobu {Waterw.}, Usui {Usui}, ...

+++
Statystyki:
S:Siła - 6
Z:Zręczność - 3
Sz:Szybkość - 3
W:Wytrzymałość - 6
+++

Przedmioty posiadane:
{1} Granat

+++

Offline

#2 2014-01-10 14:36:40

Mistrz Fabuły

Nauczyciel

Zarejestrowany: 2014-01-01
Posty: 13
Punktów :   

Re: Kotowate: Leonardo

Akceptuję, aktualizacja zapisu.

Offline

#3 2014-01-11 17:04:35

 Lilibeth

Junior admin

45929572
Call me!
Skąd: Serce dżangli.
Zarejestrowany: 2013-10-29
Posty: 593
Punktów :   
Godność: Leonardo
Płeć: Samiec
Wiek: 19 lat
Miano: Zwiadowca I
Gatunek: Tygrys syberyjski, złoty.
Partner: Brak
Rodzina: Przybrana: Holly

Re: Kotowate: Leonardo

Lekcja samodzielna.
Statystyka:
Wytrzymałość

Cytat:


Lilibeth napisał:

Od zawsze obiecywał sobie, iż powróci w swoje rodzinne strony, aby ponownie zasmakować tamtejszego mrozu, klimatu, oraz powietrza. Teraz musiał również zapolować dla jaguara, oraz jego podopiecznej, więc wszystko zgrało się tak, iż mógł powrócić w te odstępy. Wędrował ze swoich terenów dość długo, a drobne przystanki były jedynie dla zaspokojenia pragnienia. Do gór śnieżnych doszedł późnym popołudniem, jednakże czekała go nadal długa droga, gdyż za cel wyznaczył sobie daleką północ. Stawiał ciężkie i ogromne łapy po twardym śniegu , tak, jakby chciał ukazać swoją siłę, a raczej zapisać ją na dzień dzisiejszy, do następnej śnieżycy. Chrupanie pod nogami było jak lekka melodia, która koiła jego uszy, oraz zajmowała umysł. Śpiew ptaków również dotrzymywał mu kroku, a on sam, jakby w transie hardo szedł dalej. Boże broń, chrupanie i śpiew ptaków nie były jedyną muzyką, która potrafiła ze sobą współgrać. Przerażone drzewa, których łyse gałęzie targał wiatr ryczały cierpiąco, ośnieżona, wysoka trawa tańczyła wraz z nim, natomiast widzami były krzaki jagód, które czekały nieruchomo na kulminacyjny moment przedstawienia.

***

Tak więc wyruszył. Burza śnieżna i iście niska temperatura w niczym nie pomagały, aczkolwiek jego hart ducha wspierał go w tejże chwili. Przechodził przez liczne, kręte ścieżki, oraz niezliczoną ilość źródeł, które i tak były na wpół zamarznięte. Dotarł do jednego z nich, o dziwo, było większe i głębsze, niż reszta. Fakt faktem, klimat spowodował, iż wraz zamarzło. Wszedł na zamarzniętą wodę najpierw ostrożnie badając całe  to miejsce, jednakże po chwili był przekonany… nic mu nie groziło. Ruszył spokojnym krokiem przed siebie, hardo i pewnie, nie do końca mu się to udało. Lód zaczął trzeszczeć i pękać. Zanim Leonardo zdążył wypełznąć na brzeg zapadł się pod niego. Woda głęboka, dna nie widać, nurt morderczy, a temperatura niszcząca. Zamknął oczy czując, jak jego skóra gwałtownie moknie. Szok termiczny mógłby być gwarantowany, jednakże on go nie doznał, być może uratował go jedynie podgatunek, gdyż był on tygrysem syberyjskim – przyzwyczajonym do tak skrajnych klimatów. Niemniej jednak kończył mu się tlen, a obraz powoli zlewał się z czarnym suknem owijającym jego oczy. Płuca pulsowały, piekły i domagały się tlenu. Jego resztki zostały wypuszczone, gdy nurt pociągnął go w dół, a on uderzył grzbietem o skałę. Zemdlał.

***

Świadomość wróciła mu ni stąd i z owąd. Słyszał jedynie szum wody wpadającej do podziemnego jeziora. Obejrzał się  niemrawo za siebie, spojrzał w górę i w dół. Spadł z ogromnej wysokości, jednakże mógł umrzeć, gdyby woda pociągnęła go w dalsze zalane tunele, a nie wyrzuciła na brzeg. Podniósł się ociężale, przemoczoną sierść otrzepał z wody, po czym przeszedł go dreszcz. Jaskinia usnuta lodem. Było w niej cholernie zimno, natomiast mogło się wydawać, iż puchaty dym ulatujący z jego nozdrzy od razu zamarzał.
Westchnął głucho, po czym truchtem ruszył przed siebie. Przedzierał się przez liczne tunele w których temperatura była niewyobrażalnie niska. Nie czuł już poduszek łap. Jedyna nadzieja, która się go trzymała to ta, iż znajdzie wyjście, w przeciwnym wypadku nie będzie ciekawie. Po długiej podróży natrafił na podziemny, cały okryty lodem kanion. Był praktycznie na samym szczycie, jednakże jego ciężkie cielsko w połączeniu ze śliskim podłożem nie mogły wnieść nic  dobrego. Musiał się czołgać. Przemierzał liczne, wąskie ścieżki, które za każdym razem miały u swojego boku olbrzymią przepaść. Nieraz było tak, iż Leonardo musiał wykazać się niezwykłą zręcznością i odwagą, gdyż w niektórych zwężeniach nie było dalszej drogi po tej samej stronie, więc musiał wykonywać ogromne susy na drugą, tak, aby broń Boże nie spaść na sam dół. Kręcił się bez celu, a jego ciało coraz bardziej cierpiało z powodu wyziębienia, aczkolwiek na przyszłość był zahartowany, teraz żadna temperatura nie będzie mu wrogiem. Błądził dalej, bez celu, w poszukiwaniu wyjścia. Gdy na dworze zapadł mrok on sam znalazł w końcu światełko w tunelu… ogromną szparę przez którą zaglądał półksiężyc. Wspinał się i wspinał dopóki nie wyszedł.

***

Po długiej walce ze swoimi możliwościami wyszedł na zewnątrz. Wiedział, iż zima zbrzydnie mu znacznie szybciej, niż się spodobała. Przemarznięty i praktycznie zdrętwiały ruszył z powrotem. Wprawdzie nie stanął na najwyższym szczycie, gardle świata, na którym – jak głoszą legendy – spoczywa sam Ulfric. Nie miał sił, ani najmniejszych chęci, jedynym priorytetem było rozgrzanie się w ciepłej wodzie jaskini krateru. Sama myśl o tym powodowała, iż przechodziły go ciarki. Pospiesznie zmienił marsz w trucht, następnie w bieg, aby czym prędzej wrócić do upragnionego domu, wykąpać się w gorącym jeziorku, wygrzać cielsko na przytulnych, wapiennych skałach słonecznych. Tak, mimo swojego podgatunku, Leonardo zdecydowanie preferował przebywanie w dolinie, gdzie czuł się najbezpieczniej.

z.t

Link postu:
http://www.hiddenlands.pun.pl/viewtopic.php?id=26
Ilość słów: 739



(c) Lilibeth

|L E O N A R D O|
>Mysterious spirit of HiddenLands<

|Poznasz mnie jako|

Dorosły, dumny, złoty tygrys syberyjski.
Leonardo zalicza się do kociej arystokracji. Jego usposobienie, wygląd, ton głosu, każdy ruch, a nawet samo imię wręcz promieniuje królewskim, wysokim urodzeniem. Ma się za władcę wszystkiego co żyje. Jedynie wobec szanowanych osób potrafi ukazać ciepło... cóż, ów szacunek zdobyć u niego ciężko, albowiem trzeba mu naprawdę zaimponować. Wobec obcych osób pokazuje jawnie swoją wyższość, zazwyczaj każdy jest dla niego marnym, nadwornym paziem. Chamski, wygadany, opryskliwy, lubi rozmawiać o cudzych wadach, gdyż dobrze wie, że omawianą osobę to boli. Wobec przyjaciół troskliwy, opiekuńczy i zawsze kulturalny.

Cechą charakterystyczną wyglądu są zawsze ponure, smętne, o zimnym wyrazie zielone oczy.

Szanuje: Holly {Wood}, Triss {Triss}, ...
Potępia: Seren {Seren}, Diacy {Devon}...
Podwładni: Raynar {Apir}, Sintel {Azusa}, Shinobu {Waterw.}, Usui {Usui}, ...

+++
Statystyki:
S:Siła - 6
Z:Zręczność - 3
Sz:Szybkość - 3
W:Wytrzymałość - 6
+++

Przedmioty posiadane:
{1} Granat

+++

Offline

#4 2014-01-11 17:06:47

Mistrz Fabuły

Nauczyciel

Zarejestrowany: 2014-01-01
Posty: 13
Punktów :   

Re: Kotowate: Leonardo

Akceptuję, aktualizacja zapisu.

Offline

Licznik odwiedzin
Reklamy:
www.wolv.aaf.pl BlackButler HogwartDream Kiku no hana AXIS MUNDI

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.inightwood.pun.pl www.zarzadzaniewsb2010.pun.pl www.hkh.pun.pl www.pomoc--drogowa.pun.pl www.pokemonevolution.pun.pl