Administrator - 2013-11-03 16:20:24

http://imageshack.us/a/img189/6572/ayn1.jpg

Wodospad ten sprawia, iż przez całą dobę, oraz przez cały rok okoliczy las pokryty jest mgłą.

Lilibeth - 2013-11-03 22:54:19

Doszła z nią w miejsce spowite gęstą mgłą. Była noc, więc widoczność jeszcze bardziej ograniczał mrok.
Szła przed siebie paręnaście minut, regularnie oglądając się za olbrzymem. W końcu dotarły na brzeg jeziora, z którego wypływał malutki strumień.
O dziwo tutaj mgła się rozchodziła, i jej nie było.

Wood. - 2013-11-03 22:56:42

Kilkoma ogromnymi susami dogoniła szybko Rose.
- Nie jest tu najgorzej. - rzekła spoglądając na kolejne jezioro.

Lilibeth - 2013-11-03 22:59:09

- Racja - odpowiedziała, po czym skierowała swój wzrok na samą górę. - Co powiesz na to, abyśmy weszły na sam szczyt wodospadu? - Wydawało się wręcz niemożliwe, jednakże były kotami, dla nich możliwe jest nawet podbicie kosmosu.
- Tylko Ty prowadzisz, szybciej dojdziemy. - wyszczerzyła się i położyła uszy ku sobie.

Wood. - 2013-11-03 23:07:17

Skinęła łbem i szybko podeszła do skalnej ściany i zręcznie wskoczyła na skałę. Skakała tak przez chwilę, ze skały na skałę, aż zobaczyła coś w stylu wąskiej ścieżki. Ledwo się na niej mieściła, ale dała radę. Ostrożnie stąpała po krawędzi, szła tak kilka minut, aż ścieżka się urwała, a to była dopiero połowa drogi. Holly była lekko zirytowana. Podniosła łeb i spojrzała w górę, aż zobaczyła coś w stylu kolejnej ścieżki. Skoczyła, chwyciła się pazurami skały i podciągnęła się, aż stała pewnie na ścieżce. Ta była szersza, lepiej dla niej. Szła przed siebie, patrząc, czy tygrysica nadąża.

Lilibeth - 2013-11-04 06:28:03

Hasała za nią zgrabnie. Mgły nadal nie było, jednakże patrząc w dół las był niewidoczny... zalany w białej chmurze.
Dotarły na szczyt, o dziwo rzeka nie była kolosalnie szeroka... była wąska i płytka.
Przycupnęła przy brzegu i zaspokoiła pragnienie, ale szybki nurt ochlapał jej cały łeb.
Machnęła nim i usiadła niedaleko brzegu urwiska... widać było stąd serce doliny skąpane we wschodzącym już słońcu.
Uśmiechnęła się nie znacznie i wlepiła wzrok w horyzont.

Wood. - 2013-11-04 08:05:03

Usiadła przy urwisku i spojrzała na cały teren.
- Nieźle tu. Naprawdę nieźle. Jedne z najlepszych terenów należą do nas - rzekła i ziewnęła leniwie.

Lilibeth - 2013-11-04 15:30:45

- Tylko my władamy tą potęgą, która zdoła ogarnąć te ziemie. - Odpowiedziała, po czym rzuciła kolejną propozycją... mniej więcej, bo od razu ruszyła w dół - Co powiesz, abyśmy dalej ruszyły? Może nie traćmy czasu, warto się prędko zapoznać z miejscami, w końcu to nasz rewir... trzeba wiedzieć o nim wszystko. - mruknęła i zlazła w dół. Po kilkunastu minutach zeszły na sam dół... znowu były przy jeziorze, z którego wypływało niewielkie źródełko.
Poszła wzdłuż niego, po to by zobaczyć tę wielką rzekę.

Apir - 2014-01-10 16:35:42

Raynar wędrował przez długi czas, odczuwając po stoczonej walce przeszywający ból w wielu częściach ciała i z małą Ami na grzbiecie. Kot miał w tym momencie nie małe problemy ze wzrokiem, dlatego jego oczami było szczenię. Maszerowali długą drogę, wzdłuż strumieni wody. W końcu dotarli do miejsca lasu, które było okryte w dużej części grubą, białą mgłą. Takowe miejsce wywołało niemałe zainteresowanie w Jaugarze. Gdy pomaszerowali dalej, przed nimi wyrosło wielkie, skaliste wzniesienie, które stanowiło kolejny wodospad w dolinie. Z całą pewnością, znajdzie się tutaj dostatek jedzenie w postaci ryb czy okolicznych leśnych zwierząt i choć miejsce to charakteryzowało się bardziej surowymi warunkami, było idealne na tymczasowe schronienie.

Jaguar zatrzymał się w niewielkiej odległości od wzniesienia, na podgórzu. Dookoła tańczyły gęste opary. Położył się, by odpocząć..

αηηєℓℓα - 2014-01-10 16:52:48

Ami ześlizgnęła się z  grzbietu Raynara . Rozejrzała się , po czym przyjrzała się dokładnie przyjacielowi . Na jego ciele znajdowało się dużo ran , co ją  zmartwiło .
- Jak się czujesz? - Rzekła z troską . Była wdzięczna , że Raynar obronił ją przed bandą lisicy .

Apir - 2014-01-10 17:00:02

- Nie powiem.. bywało lepiej. - odparł Raynar, z lekkim uśmiechem. Choć rany są poważne i odczuwał potężne zmęczenie, Jaguar zawsze wolał śmiać się ze swojego nieszczęścia fizycznego, takiego w postaci ran cielesnych, niż narzekać. - Nie ma co się obijać. Wypadałoby przemyć rany, żeby chociażby zmniejszyć ryzyko zakażenia. - Poczłapał z trudem do strumyka, gdzie zajął się dokładnym przeczyszczaniem. - Wiesz Ami - zaczął ponownie, tym razem nabierając więcej powagi w głos - choć znaleźliśmy się w znacznie bardziej bezpiecznym miejscu, nie jest powiedziane, że przeżyję. Mam wówczas nadzieję, że chociaż Ty sobie poradzisz..

αηηєℓℓα - 2014-01-10 17:15:46

Po słowach Raynara , Ami odwróciła się gwałtownie w jego stronę .
- Wiem że przeżyjesz ! Przeżyjesz słyszysz ?! - Ryknęła . Nie dopuszczała do siebie takich myśli . Minęło kilka minut , kiedy zdała sobie sprawę ze swojego zachowania . Wbiła wzrok w małą mrówkę ; Gdy się uspokoiła , z żalem spojrzała na łapy . .
- Przepraszam.. - Szepnęła . - Wierzę że twoje rany  się zagoją   ... - Wysepleniła najpoważniej  jak  mogła .

Apir - 2014-01-10 17:50:01

- A ja pragnę wierzyć, że faktycznie przeżyjemy.. - Jaguar, chciał obejrzeć teren dookoła siebie. Jedno oko nadal miał sprawne. Mgła.. wszędzie mgła.. i jedynie zarysy iglastych drzew. - bardzo dobra kryjówka.. Dla kogoś takiego jak Ty, nie powinno być problemu ze skryciem się we mgle.. Wkrótce ruszymy nieco wyżej, do tego czasu jednakże dobrze byłoby coś zjeść..

αηηєℓℓα - 2014-01-10 17:59:09

Ami z zamyśleniem spojrzała ku górze . Ani ona , ani Raynar nie byli w stanie polować ...
- Najpierw odpocznijmy , później , jak będziemy.. Się lepiej czuć , zapolujemy .  Pewnie jesteś bardzo zmęczony . - Wycedziła z namysłem . Położyła pyszczek na łapkach , czujnie przyglądając się przyjacielowi.

Lilibeth - 2014-01-10 18:59:13

Przebył niemałą podróż przez swoje tereny, albowiem mglisty wodospad znajduje się niemalże po drugiej stronie doliny... oczywiście patrząc od polany. Przedzierał się przez biały, puszysty dym. Jego sylwetka wyglądała wręcz majestatycznie. Wprawdzie kierował się na słoneczne skały, aby wygrzać swoje ogromne cielsko na wapniu, jednakże przechodząc obok mógł zahaczyć o to miejsce, aby zaspokoić pragnienie. Westchnął głośno ze znużenia. Co prawda, na terenach kotowatych czuł się najlepiej, albowiem nie musiał się martwić o psowate. Podszedł do jeziorka, które tak jak i mgłę stworzył wodospad. Przycupnął przy brzegu. Wgapiał się przez chwile w swoje odbicie, aby po chwili wsunąć pyszczek pod wodę. Po zaspokojeniu pragnienia położył się na trawie i... wąchał. Gęsta i wilgotna mgła niosła ze sobą rozmaite zapachy, które stały smętnie w miejscu. Wyczuwał tu zapach Holly, jakichś dwóch kotów, wilka i oczywiście zajęcy, których było tu od groma.

αηηєℓℓα - 2014-01-10 19:39:32

Ami podniosła łeb . Poczuła zapach obcego kota . Zdezorientowana rozglądała się z zaciekawieniem . Zawyła z bólu , gdy przypadkowo ruszyła tylną łapą. Wróciła do dawnej pozycji ; Była zmęczona , przez co przestała ją ciekawić zapach kotowatego .

Lilibeth - 2014-01-10 19:50:58

Zastrzygł uchem do którego doszedł odgłos wysokiego, jednakże krótkiego jazgotu. Podniósł ociężale zmęczone cielsko, a łapy same poniosły go do miejsca z którego wydobył się dźwięk. Przecinał hardo mgłę, której wilgoć osiadała na jego futrze, które po chwili pozlepiało się i zjeżyło, jakby dosłownie minutę temu pływał w jeziorku. Oblizał ślamazarnie pysk, z jego gardzieli wydobył się niski pomruk. Mgła w swoich czeluściach ukrywała niezdecydowanego dezertera, który ledwo oddychał, oraz szczenię ze zmiażdżonymi tylnymi łapami. Spojrzał nań gniewnie, smętne i ponure oczy taksowały obojga przez parę minut. Być może znalazł tego malca po drodze i bronił go przed czymś, jednakże możliwości było wiele, a jedna z nich nasuwała mu na myśl typowe uprowadzenie. Donośny, niski warkot wydobył się spod jego nosa. Leonardo schylił łeb bliżej dwójki niemalże umierających.
- Cóż Cię przywiało, odmieńcu, na tereny kotowatych? Wiesz dobrze, iż nie jesteś tu mile widziany, tak zadecydowała Holly. Dodatkowo przyprowadzasz ze sobą szczenię, które ściągnąć może za sobą resztę sfory, może zechcesz mi Ty, bądź Twoja przyjaciółka to wytłumaczyć? W innym przypadku będę musiał własnoręcznie usunąć problem. - Rzekł, po czym westchnął ponuro. Cóż, fakt faktem nie wyglądał na osobnika rozrywkowego, albowiem decyzja tego jaguara mogła, lecz nie musiała okazać się wielkim kłopotem dla nich wszystkich.

αηηєℓℓα - 2014-01-10 20:14:17

Ami otworzyła oczy z drobną irytacją . Gdy ujrzała tygrysa , próbowała wstać , co okazało się nędzną próbą  . Jedynie co mogła powiedzieć  to jak tu trafili , ale pewnie  nic by go  to nie obchodziło . " Czyżby byli wrogami ? " - Z wielką obawą , wyobrażała sobie co może się stać .

Lilibeth - 2014-01-10 20:22:17

Odwrócił masywny, duży łeb w stronę drobnego szczenięcia. Jedno kłapnięcie paszczą, a posiłek gotowy. Puchata, biała samica miała szczęście, gdyż Leonardo dzisiejszego ranka posilał się bizonem. Zamruczał przeciągle widząc, iż zachodzi słońce, a mrok zatacza wokół nich złowieszcze kręgi. Wyciągnął łapę do małej wadery, popchnął ją, a ta niesfornie upadła. Wydał z siebie parsknięcie pełne politowania.
- Doczekam się odpowiedzi, moi drodzy? - prychnął mimowolnie podnosząc górną wargę, która ukazała kieł. Wypuścił głośno powietrze nosem i stanął nad wilkiem. - To może Ty, chuderlawa kaleko odpowiesz na moje poprzednie pytanie? Chyba, że wolisz, abym skończył Twoje i jego męki. Nie jesteście zdolni nawet do polowania. Króliki są dla was za szybkie, a najedzenie się tymi płotkami jest niemożliwe. Bez niczyjej pomocy zdechniecie. - warknął z obrzydzeniem patrząc na pozostałości po oku jaguara. Zbierało go niemalże na wymioty, jednakże resztki łap szczenięcia również pozostawiały wiele do życzenia.

Apir - 2014-01-10 21:14:36

Jaguar podniósł swój masywny łeb, który wydawał mu się wyjątkowo ociężały. Miał nieco opóźnioną reakcję na niektóre zdarzenia.
- Leon.. wyrosło Ci się - słowa Jaguara były nadzwyczaj łagodne. Nie był to sposób na podlizanie się.. pamiętam go jako małe, zabawne tygrysiątko i od tamtej pory wywoływał w nim nieco bardziej przyjazne emocje od reszty kotowatych. Tym razem jednak Leo dorósł, był zupełnie innym kotem.. który teraz mógłby załatwić Raynara i Ami bezproblemowo - Czułem, że spotkamy tu wkrótce was.. skoro już jednak nas znalazłeś, nie ma za bardzo czego ukrywać.. - Jaguar zaczął podać na tacy swoje wyjaśnienia, zniżając lekko łeb -  Staramy utrzymać się przy życiu.. nadal mogę łowić ryby.. to wilczę szczenię próbowano zjeść.. wyjątkowo nie lubię aktu kanibalizmu.. po za tym - spojrzał wprost na Leona. - Nie sądziłem, że wataha może być dla was jakimkolwiek problemem. - Spojrzał w niebo, na coś na co lubił się najbardziej gapić, gdy rozmyślał, po czym ponownie zwrócił się do Leona - Zrób co uważasz za stosowne.. - Po tych słowach, głowa Raynara ponownie legła na ziemi ze zmęczenia.

Lilibeth - 2014-01-10 21:30:24

Mruknął przeciągle w zastanowieniu. Jego ponury wzrok spoczął na jaguarze.
- Wataha nigdy nie będzie problemem, jeżeli grupa pozostanie w zwarciu. Odniesione rany nie wygoją się prędko, natomiast niektóre z nich okaleczą nas na całe życie. - mruknął patrząc nań znacząco. Miał na myśli jego oko, oraz tylne łapy wadery. Mimo starań jej kończyny nie mogły wrócić do pełnej sprawności, albowiem wyglądały jak zniekształcona mięsna papka. Wyprostował się, po czym rozruszał nieco barki. - Stosownym rozwiązaniem będzie, jeżeli udasz się wprost do Holly. Dopóki ona nie wyda "werdyktu" w Twej sprawie ja nie mogę zrobić niczego prócz przegnania Ciebie z naszych ziem. - Wymamrotał donośnie. Podszedł do niego i pomógł mu wstać. Złapał również waderę w paszczę, jednakże instynkt zabójcy był w nim zbyt wielki. Postanowił nie kusić losu, posadził malca na grzbiet jaguara. - Sam nigdy jej nie znajdziesz, tak więc polecam wyruszyć od razu. Jeżeli nie zyskasz jej przychylności, zginiesz. Przebywanie na terenie psowatych jest dla Ciebie zbyt niebezpieczne, na naszych też nie możesz w zupełności liczyć na spokój. Wszędzie czają się szaleńcy, a nawet ja sam wypełnię rozkaz o usunięciu problemu, gdy tak zadecyduje lygrysica. - parsknął, po czym ruszył ślamazarnym krokiem przed siebie, tak, aby tamten mógł dotrzymać mu kroku. Cóż, jeżeli nie zgodzi się na taki kompromis będzie miał poważniejszy problem, gdyż Leon i tak powiadomi o tym Holly, która zapewne podejdzie do tego bardziej nerwowo, niż w przypadku, gdy dezerter samodzielnie przyjdzie do niej z wyjaśnieniami.

αηηєℓℓα - 2014-01-10 21:53:09

Milczała na grzbiecie Raynara . Zamknęła chwilowo oczy , by się wyluzować . Tygrys nieźle ją wystraszył . Ziewnęła .  Czuła stres jak i zmęczenie .

Apir - 2014-01-10 22:02:57

- Jestem mimo wszystko zaskoczony ale i wdzięczny, że nie zabiłeś nas na miejscu. Cóż, dziękuję Ci za pomoc, księciu Leonardzie. Nie mamy za bardzo wyboru, czyż nie? - Ruszył prosto w ślad za Leonardem, mając nadzieję, że dożyją kolejnego dnia. - Zrobicie co będziecie uważać za stosowne.

z.t

www.mibm2006.pun.pl www.jackson.pun.pl www.cszgierz.pun.pl www.heineken.pun.pl www.priyanka.pun.pl