Spojrzał na znajomą pumę, która tak szybko jak przyszła, również odeszła. Mruknął na powitanie pod nosem, wiedział, iż tego nie usłyszy, jednakże zwisało mu to. Miał dzisiaj dosyć żmudny, oraz żenujący dzień. Wstał, przeciągnął się, po czym poszedł w stronę lasu.
Triss przemknęła przez las niezauważona. Z daleka widziała tam drzemiącą czarną panterę, którą wcześniej spotkała na kociej polanie. Koło wodospadu w oczy rzucił jej się leżący na gałęzi jaguar-szpieg, nie nawiązała jednak kontaktu z żadnym z nich. Za to tutaj odpoczywał nie kto inny, jak tygrysek Leon. Wood się ucieszy przemknęło jej przez myśl, sama zresztą także odetchnęła z ulgą. Leon wyglądał na zamyślonego, więc wychynęła z ukrycia, chcąc, by po prostu ją zauważył i zarejestrował jej obecność w dolinie. Skinęła mu głową i, widząc, że ją obserwuje, poszła w kierunku jeziora, gdzie, jak przypuszczała, czekała na nią Holly. Leon był już duży, sam decydował, gdzie chce się udać, warto jednak, by wiedział, gdzie są.
Stawiał łapy na jałowej ziemi, wzbijając w powietrze kupki pyłu. Nie wiedzieć czemu podobało mu się to miejsce. Ogromna przestrzeń, której krajobraz zdobią zielone lasy, wyschnięte koryta rzek, oraz błękitne, mroźne góry. Legł przy jednej ze skał, po czym zaczął taksować to finezyjne miejsce.
Był niezmiernie wdzięczny tygrysicy, wyszeptał "dziękuję", po czym odleciał ze zmęczenia.
Tygrysica po chwili namysłu jakoś wzięła wilka na swe plecy i poszła z nim w kierunku terenu wilków.
- Z chęcią bym skorzystał, jednakże mam niewyjaśnione sprawy. - mruknął patrząc przed siebie nieprzytomnie, po czym dokończył. - ale wszystko zależy od Ciebie, ja nie mam sił, aby uciekać. - był wycieńczony ostatnimi wydarzeniami. Nie owijał w bawełnę, powiedział jak jest... teraz jego los zależał od kota. Albo go zostawi, a ten po zebraniu sił odejdzie, albo zabije tu i teraz.
Spojrzała na męki wilka. Zamordowanie go to byłyby dwie pieczenie na jednym ogniu. Jeden kundel mnie, a wilk nie musiałby się męczyć. Stanęła nad nim i powiedziała
-Mogę skrócić twoje męki.
Położyła się pod sosną obok i czekała na decyzję basiora.
Obudził się gdy zachodziło słońce. Przed oczami ujrzał białego tygrysa, niechętnie się podniósł, po czym upadł na ziemię bez sił. Nie wyspał się, był strasznie zmęczony i wycieńczony ostatnimi wydarzeniami. Więc postanowił się nie ruszać i spróbować znowu usnąć... na marne.
Trop doprowadził ją tu, ujrzała mocno rannego wilka pod skałą. Pod drzewem leżała padlina sarny, został z niej prawie sam szkielet. Podeszła do niej i zaczęła obgryzać kości.
Przyciągnął go tu zapach padliny... pamiętał to miejsce. Tutaj koty zaatakowały go po raz drugi. Wtedy jeszcze nie znał nikogo, prócz Radio.
Jednakże wszystkie myśli natychmiast się wymazały po zauważeniu martwą sarnę, która zmarła ze starości... kruki już zaczęły się nią żywić, jednakże gdy ten podszedł i warknął w stronę jednego z nich od razu ustąpiły mu miejsca. Miał szczęście. Z tą łapą nie upolowałby nawet małego koźlęcia, czy zająca, musiałby zapewne jak niedźwiedzie... łowić ryby, co zajęłoby mu większość czasu.
Gdy zjadł odszedł pod skałę, na której został zaatakowany. Były jeszcze widoczne plamy krwi... jednakże zamknął oczy i ścisnął zęby gdy poczuł ból w rozdartym uchu... nie zagoiło się do końca, a on jak ostatni głupiec rzucił się na bok przygniatając je do ziemi.
Wilczyca o własnych siłach wstała i pobiegła za wilkiem.
Dotarła na miejsce trochę za późno, wilki były w ciężkim stanie a nie warto było ich zabijać "jeszcze nie pomyślała" po czym uśmiechnęła się z wyższością.
Podreptała za Lili.
Jak ostatnia dotarła na miejsce, przed oczyma mając już sceny brutalnej walki. Pogarda dla wilczej rasy rozbłysła na nowo w umyśle Wrony. Obserwowała z uwagą całą sytuację, na razie trzymając się z boku. Bez sensu było się wtrącać. Złośliwy uśmieszek wpłynął na jej pysk.
Lili z gracją zeskoczyła z drzewa i podreptała w stronę północy. Miała jednakże nadzieję, że wilkom nic nie będzie... szkoda by było stracić takie zabawki.