-Chodźmy zatem! -Popatrzyła śmiejącymi się oczami na waderę i ruszyła w kierunku dżungli, oglądając się na wilczycę. Z mżawki zrobiła się ulewa, tygrysica zaczęła więc szybciej truchtać aby wydostać się jak najszybciej z tego terenu. Lilianna kołysała ponuro swym długim ogonem. Wyglądała jak zmokła kura, co ją trochę zirytowało.
Zaśmiała się.
- Dżungla brzmi nieźle - kiwnęła głową. Niebo znów zrodziło świetlistą smugę, ale tym razem piorun ostrzegł Tanvi o nadchodzącym dźwięku i zdążyła się zmobilizować do tego, żeby nie podskoczyć jak wystraszone szczenię. Wystawiła język i pozwoliła kilku kroplom na niego spać. Spojrzała na Liliannę pytająco, nie wiedząc właściwie w którą stronę mają się udać.
- Jasne.- Zastanowiła się chwilę nad tym gdzie mogłyby pójść.
- Co powiesz na wyprawę nad rzekę do dżungli?- Mrugnęła gdy kropla deszczu dostała się do jej oka.
- Tam przynajmniej można będzie się napić i się przy tym nie wykrzywiać.- Uśmiechnęła się do wilczycy.
- Och, tak, tak, jasne. Nie mam chyba nic przeciwko... Pomimo mojej wielkiej miłości do pogody takiej, jak ta - przewróciła oczami, przybierając sarkastyczny ton i uśmiechnęła się do Lilianny. Wstała i przeciągnęła się. Nowe tereny brzmią ciekawie. Chodzenie nowe tereny z kotem - jeszcze ciekawiej. Stwierdziła, że niektóre wilki mogłyby uznać to za zdradę rasy, ale według niej to głupota. Westchnęła, czując na grzbiecie pierwsze, nieśmiałe krople deszczu.
- Właściwie nie znam tych stron, może poprowadzisz? - uśmiechnęła się.
Zaśmiała się z odpowiedzi wilczycy.
- Tak, przyszłam żeby się napić, ale nie mam zamiaru robić tego ponownie.- Wzdrygnęła się nagle gdy jej futra dosięgnęły pierwsze krople deszczu. Spojrzała w niebo, kątem oka obserwując wilczycę. Zauważyła że wadera przestraszyła się grzmotu.
- Chciałabyś może wyruszyć na nowe tereny?- Tygrysicy burza nie przeszkadzała tak bardzo, ale też nie zachwycało jej siedzenie i moknięcie. Wstała i przeciągnęła się czekając na odpowiedz Tanvi.
Tanvi również odpowiedziała uśmiechem.
- Chyba sprowadza mnie to - wskazała pyskiem na jezioro - ale, szczerze powiedziawszy, chętniej wyżułabym wodę w trawy niż napiła się tego mułu - zaśmiała się i zakołysała ogonem. Burza chyba zaczęła już dawać się we znaki, bo usłyszała w oddali stłumiony grzmot. Wbrew woli podskoczyła, ale miała nadzieję, że tygrysica tego nie zauważyła.
- Przypuszczam, że pojawiłaś się tu z tego samego powodu?
Uśmiechnęła się lekko do wilczycy.
- Ciebie również miło poznać.- Usiadła przyglądając się waderze z ciekawością.
- A twe oczy także są bardzo ładne.- Owinęła łapy swym ogonem.
- Co Cię sprowadza na te tereny?- Posłała wilczycy nieśmiały uśmiech. Nie sądziła że spotka kiedyś wilka, który nie odniósł by się do niej agresywnie i była mile zaskoczona tym faktem.
Zobaczyła kątem oka pochylającą się nad wodą tygrysicę. Nastroszyła sierść. Dawno nie widziała żywej duszy, tym bardziej kota. Uśmiechnęła się w duchu, widząc jej reakcję na smak wody. Kiedy usłyszała, że Lilianna się jej przedstawia, uznała, że takich rzeczy nie mówi się potencjalnym ofiarom, więc zignorowała fakt, że rozmawia z istotą, która mogłaby ją bez namysłu przeszyć kłami.
- Tanvi. Miło cię poznać - opowiedziała beztrosko. - Nie, żebym chciała słodzić, ale masz przepiękne oczy.
Lilianna weszła powoli na teren jezior, i od razu udała się do jeziorka zaspokoić pragnienie. Kiedy skończyła pić, skrzywiła się. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się napić tak niedobrej wody. Popatrzyła w niebo, zauważyła zbliżającą się w oddali burzę. Westchnęła ciężko, po chwili spostrzegła kawałek dalej wilka. Nie wyglądał jakby miał wobec niej wrogie zamiary, ale postanowiła być ostrożna.
- Witaj, jestem Lilianna -Przedstawiła się czekając na reakcję wilczycy uważnie ją obserwując.
Drobne łapy o kremowym zabarwieniu wolno stąpały po wilgotnej trawie w okolicach jeziora. Tanvi uniosła głowę i ujrzała rozciągający się na cały nieboskłon pas siwych chmur. Oby się nie rozpadało, pomyślała. Jej niechęć do deszczu przerastała nawet tą niechęć, którą żywiła do śniegu, a ta była już wystarczająco duża, żeby można było ją nazwać nienawiścią. Podeszła do jeziora, chcąc napić się wody, ale zrezygnowała, widząc jej mglisty kolor. Było niesamowicie cicho. Uniosła uszy w geście nasłuchiwania. Nie, nadal nic. Usiadła nad wodą, której odbicie ukazywało teraz odbicie nieba oraz Tanvi, której - i tak już potargana - sierść była mierzwiona przez wiatr.
Budzi się i idzie w kierunku innych terenow.
Holly podeszła do wody i zaspokoiła pragnienie. Woda nie była tutaj najlepsza, ale był to pierwszy teren na jaki natrafiła. Otrzepała się z piasku, położyła w wysokiej trawie i zasnęła, nie zważając na ciemne chmury, które gromadziły się na horyzoncie.
Triss popatrzyła w zasnute ołowianymi chmurami niebo. Podobało jej się tutaj. Było cicho i spokojnie. Wiedziała, że w promieniu co najmniej kilkunastu kilometrów jest całkiem sama. Oblizała wąsiki. Ciągle czuła smak ostatniego posiłku - bobra, który za wolno uciekał do wody. Puma westchnęła głęboko, napawając się spokojem. Coś spłoszyło stadko kaczek, gdzie indziej słychać było ryki łosi. Zapadła w lekką drzemkę.
Po paru godzinach stwierdziła, że znudziło jej się bezczynne leżenie i ruszyła przed siebie, bezszelestnie omijając jeziora.
Zarośnięte jeziora morenowe można spokojnie nazwać zwykłymi bagnami, mimo, iż nie są tak brudne.