Ryknął niekontrolowanym śmiechem.
"Jest bardziej dziecinna niż ja... A sądziłem, że spotkam kogoś na poziomie." - pomyślał znudzony, po czym pacnął w wodę szponami przecinając ją i wbijając je w rybę. Gdy się pożywił pobiegł za kotem. Był ciekawy skąd biorą się takie grubasy. Wdrapał się na drzewo i poruszał wraz z taktem tańca małpiatek. W ten sposób uszy nie dostrzegą złamanego dźwięku, lecz idealna melodię. Nie brał do siebie zarzutów lygrysa. Nie znała go, więc nie wiedziała jak dobrze potrafi o siebie zadbać.
Słuchając tego bełkotu nie mogła powstrzymać ziewnięcia. Gdy ten mały kurdupel już się wygadał odpowiedziała:
- Skończyłeś? Nawet nie umiesz poruszać się po tym terenie, spadasz z każdego drzewa na jakie wejdziesz. A więc żyj sobie na tych terenach i zdychaj powoli z głodu, gdyż z Twym zachowaniem i ciszy, z jaką umiesz się poruszać nie upolujesz nawet robaka, do którego jesteś taki podobny - popatrzyła na małego z wyższością, po czym odwróciła się i odeszła. Za kilka dni już go tu nie będzie, zdechnie z głodu, gdyż tygrys był za mały by samemu polować, albo trafi na jakiegoś wilka, który nie będzie miał tyle cierpliwości co ona.
W jego prychnięciu można było dostrzec rozbawienie i zażenowanie.
- Są moje od czasów, kiedy mi je przekazano. - burknął rozbawiony głupotą lygrysa. Wskoczył na skałkę pośród wody ochlapując ją, po czym dodał. - Jesteś bezczelna i obrzydliwa, aż oczy mnie pieką kiedy tak na Ciebie patrzę. Przychodzisz tu i panoszysz się jak kanałowy szczur poszukujący przytułka! - wrzasnął a po chwili splunął w wodę. - Co powiedziałby Twój władca na to zachowanie? On na pewno dobrze wie, że słowa rodu królewskiego się nie podważa... a zwłaszcza słowa, które padło z ust księcia. - prychnął oskarżającym tonem. Nie podobało mu się jej zachowanie...
"Małpa, nie kotowaty... gdzie jest jej kultura i szacunek? Zachowanie poniżej najniższych szympansich norm. Żal ją porównać do tygrysa." Pomyślał marszcząc pyszczek, po czym wziął głęboki wdech i wypuścił go z warkotem.
Spojrzała z góry na to bezczelne stworzenie. Najpierw spada jej na głowę, a teraz jeszcze mówi, że to jego ziemia? Zawarczała cicho. Normalnie nie przejmowałaby się takim zachowaniem, ale teraz nie miała na nic cierpliwości.
- Twojej ziemi powiadasz? Uświadom mi, od kiedy te ziemie są tylko i wyłącznie Twoje.
Zjeżył sierść i spojrzał na nią ponurymi, smętnymi oczyma. Po chwili wypiął dumnie pierś i przycupnął przy brzegu. Był niewielki w porównaniu do niej.
- To może po niemiłym początku znajomości odpowiesz mi na pytanie... - zaczął marszcząc wąsy i opuszczając brwi na oczy. - Kto dał Ci pozwolenie, na przebywanie na mojej ziemi? - parsknął niezadowolony wypuszczając ze świstem powietrze.
Nie zwracała w ogóle uwagi na otoczenie, nie usłyszała młodego tygrysa, który skakał po drzewach. Całkowicie zaskoczyło ją to, że nagle coś spadło jej na głowę. Wysunęła pazury i z sykiem odskoczyła, a mały tygrys upadł przed nią. Popatrzyła na niego z całkowitym zaskoczeniem, w końcu nie codziennie na głowę spadają jej młode tygrysy.
Przeskakiwał z drzewa na drzewo z gracją... jak małpa.
W końcu zobaczył na dole dużą istotę. On sam był wielkości jej łba, więc jednym kłapnięciem szczęk zjadłaby go całego.
Nastąpił na kraniec jednej z gałązek, zamiast przeskoczyć postawił kolejny krok i spadł w dół.
Miotał się w powietrzu przez chwilę jak szmaciana lalka, po czym skierował łapy w dół, aby na nie spaść.
Runął prosto na jej głowę.
Wiedział, iż ucieczka nie pomoże, ani nic podobnego... nie zdąży. Z jego brzucha wydobył się odgłos walczenia, a sam wgapiał się w ogromny nos.
Biegła długo, nie chciała się zatrzymywać. Wpadła do dżungli nie przejmując się niczym, zatrzymała się dopiero przy małej sadzawce, ciężko dysząc. Spojrzała obojętnym wzrokiem w wodę. Została sama, sama przeciwko wilkom i wszystkim kotom, które tu żyły.
Dreptał po dżungli dostojnym krokiem... to było jego królestwo w którym był władcą, no przecież któż inny mógłby okazać światu takie szlachetne zachowanie? Tylko z jego małego ciałka emanował taki majestat.
Wdrapał się zgrabnie na drzewo i zaczął przechodzić pomiędzy gałęziami co róż spoglądając w dół.
Ziewnięcie rozwarło go granic możliwości mocne szczęki Adhabu. Znów zbyteczna walka, którą można by było zastąpić paroma ciętymi ripostami - to o wiele kreatywniejsze i rozwijające od szczerzenia kłów i prezentowania pazurów. Gdy zwaśnione zwierzęta rozeszły się w swoje strony, lew podniósł zadek z ziemi i poszedł w znanym tylko sobie kierunku.
zt
Wstała i zaczęła się śmiać.
- Żenada! - zawołała bardzo głośno skończywszy się myć - żenada! - powtórzyła głośniej. Zawyła głośno, a po chwili jednak zniknęła wszystkim z oczu.
zt.
Lilianna uśmiechnęła się tylko do wilka wrednie i z powrotem zwróciła się do pumy.
- Jasne, chętnie zobaczę Twój dom- Wstała i spojrzała wyczekująco na Triss.
- To prowadź- Nie licząc walki z wilkiem była szczęśliwa i podekscytowana dalszą podróżą.
Kocica zastanowiła się chwilę.
- Jeśli chcesz, pokażę Ci mój dom. Jest wysoko w Górach Skalistych.
Wstała i spojrzała pytająco na Lil.
Accalia popatrzyła się na Liliannę z niechęcią.
- Lepiej dla mnie - rzekła obojętnie, oblizując się z ran - i tak kiedyś wyrównamy rachunki.
Uśmiechnęła się ciepło do pumy.
- No jasne że idziemy, ja tam nie wytrzymam dłużej w jednym miejscu z tym pchlarzem.- Popatrzyła na wilka z rozbawieniem.
- To gdzie idziemy?- Popatrzyła pytająco na Triss.