Obejrzał się za siebie, miał trochę mieszane uczucia. Powoli podąża za tygrysicą z łbem skierowanym ku ziemi, jednak po kilku minutach zorientował się, że się zgubił bo zamyślił trochę, jednak wiedział że nie trzeba się bać. Skierował się w stronę terenów kotów, w końcu i tak miał zamiar, żeby odwiedzić wyspy, nigdy nie tam nie był, był bardzo ciekawy jakie tam ryby mogą być. Kiedy był już przy wyjściu odwrócił się za siebie, później przeprosi, że tak nagle znikł i wyszedł.
Spojrzała jeszcze raz na wszystkich, uśmiechnęła się do nich i ruszyła powoli w stronę sawanny.
Wstał i zaczął się rozciągać po czym cicho odpowiedział.
-To ja już jestem gotowy. - Spojrzał jeszcze raz na ryby i odszedł od wody kawałek dalej, czekał na innych.
Wstała, wyraźnie zadowolona że ani puma ani wadera nie sprzeciwiają się żeby Liu szedł z nimi. W końcu im więcej nas tym większa szansa na udane polowanie.
- To co ruszamy?- Popotrzyła po pyskach wszystkich zebranych nad rzeką i przeciągnęła się leniwie.
Cała ta sytuacja była naprawdę dziwna. Kot spadł z gałęzi. Co robił na gałęzi? Może jest ich tu więcej? Wadera rozejrzała się szybko, wypatrując zwisających z gałęzi ogonów. Żadnych nie zauważyła, czyli nie jest to zorganizowany atak. Nastroszyła sierść, ale zachowała tę samą, spokojną pozycję, jakby wcale nie spłynęła na nią fala zimnego potu. Ale nie - okazało się, że samiec także nie był agresywnie nastawiony, a słysząc reakcję Triss i Lilianny przekonała się o tym, że one także nie wyczuwają w nim złych zamiarów.
Czuła się za to trochę nieswojo, czując na sobie nieufny wzrok Liu, ale nie był on dla niej niczym zadziwiającym - zorientowała się, że ona też musiała w tej chwili wyglądać podobnie. Uśmiechnęła się do niego, chcąc niego złagodzić napięcie.
- Nie jestem pewna, czy może już tego nie słyszałeś, kiedy byłeś na gałęzi - zaśmiała się - ale mam na imię Tanvi. I jeśli chodzi o mnie, to polowanie większą grupą zawsze jest zabawniejsze, więc... Więc będę zachwycona, jeśli zechcesz nam towarzyszyć.
Pokiwała głową, chcąc jakby potwierdzić swoje intencje też w gestach. Liu sprawiał wrażenie nieco nieśmiałego względem kotów, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że nie zamierza robić niczego niespodziewanego. Kto by pomyślał, że tutejsze koty są tak sympatyczne!
Odwrócił się w stronę pumy, odparł nieśmiało.
-M-mi też miło Cię poznać Triss. - Po chwili położył łeb na łapy i spoglądał na wodę w rzece, dostrzegł tam ryby, śledził wzrokiem każdą rybę po kolei jak płynęła, podniósł łeb i zaczął się zastanawiać czy nie złowić jakiejś.
Puma drgnęła zaskoczona, słysząc łamiące się gałęzie i głuche tumpnięcie, gdy coś sporego walnęło o ziemię. Z zarośli dobył się koci syk.
Triss uważnie przysłuchiwała się rozmowie Lili z istotą w krzakach, cały czas była w pogotowiu, z obawy przed atakiem. Gdy ich oczom ukazał się czarny jaguar, kocica musiała przyznać, że ma przepiękne futro. Żywiła nadzieję, że nie jest wrogo nastawiony, więc gdy okazało się, że chce z nimi zapolować, z radością odpowiedziała:
- Jestem Triss, miło Cię poznać, Liu - skinęła głową. - Jeśli masz ochotę, nie mam nic przeciwko, żebyś z nami poszedł. Nie wydaje mi się, żeby Tanvi chciała nas zaatakować.
- Nigdy nie byłam na sawannie - podekscytowana zwróciła się do Lili. - Bardzo bym chciała ją zobaczyć!
Podeszła do rzeki i napiła się wody, potem podbiegła do swych towarzyszek i położyła się naprzeciwko nich. Ciekawiło ją co sądzą o tej sytuacji.
-Zależy czy pozostali się zgodzą.. - Spojrzał na innych po czym podszedł do brzegu rzeki i się położył, dopiero teraz schował pazury, w końcu zawsze może wspiąć się na drzewo jakby coś poszło nie tak.
A więc Liu, właśnie wybieramy się na polowanie, chciałbyś może do nas dołączyć?- Spojrzała na wilczycę i pumę, może nie będą miały nic przeciwko temu.
Odwrócił wzrok od wilka i spojrzał na tygrysice, nieśmiało odpowiedział.
-Mm.. Liu. Liu jestem. - Zastanawiał się czy wyjść z cienia czy nie, w końcu to były dla niego obce osoby, a obcym na dzień dobry się nie ufa. Zwłaszcza wilkom. Powoli wyszedł z cienia, spojrzał krzywo na wilka, dając mu jasno do zrozumienia, że jeśli spróbuję czegoś głupiego on się nie zawaha przed rozszarpaniem wadery.
Spojrzała na Tanvi, była sama kiedy się poznały i tygrysica była przekonana że jest tu od niedawna. Popatrzyła na czarnego kota i pokiwała przecząco głową.
- Nie sądzę żeby Tanvi znała jakiegokolwiek wilka stąd.- Usiadła naprzeciwko kota.
- A tak w ogóle jestem Lilianna, a jak Ciebie zwą?- Schowała pazury i zamachała ogonem.
Przez chwilę milczał, po chwili wysunął łeb z zarośli i cicho zapytał się tygrysicy.
-Czy aby na pewno? A-ale przecież jest tutaj wilk, a co jeśli w okolicy kryję się cała wataha? - Spojrzał wrogo na wilka, ogonem nerwowo uderzał o ziemie rytmicznie.
Zaalarmowana hałasem łamiącej się gałęzi spięła się i przybrała pozycję gotowa w każdej chwili zaatakować. Zauważyła że na ziemię spadło coś czarnego, a więc jednak nie przewidziało jej się. To co spadło na ziemię poruszało się szybko, nie zdążyła się bowiem dobrze przypatrzeć bo stworzenie skryło się prędko w zaroślach. Z taką gracją poruszały się tylko jedne zwierzęta, koty oczywiście. Słysząc syk kotowatego znad zarośli zdziwiła się. Widziała tylko świecące się oczy. Postanowiła być ostrożna, powoli zbliżyła się do kota wysuwając pazury. Nie wiedziała czy jej nie zaatakuje. Gdy była już blisko odezwała się.
- Możesz wyjść nie skrzywdzimy Cię...- Posłała kotu uspokajający uśmiech i wlepiła w niego wzrok czekając na jego reakcję.
Trochę się cofnął do tyłu będąc na gałęzi, niestety się złamała i spadł na ziemię robiąc przy tym trochę hałasu. Wycofał się w cień, nie był do końca pewny reakcji kotów, kto wie, na kogo trafił. Wysunął pazury, stulił uszy i cicho syknął, co było znakiem ostrzegawczym.